CZĘŚĆ   TRZECIA

 

 

Nie bój się Apokalipsy, Apokalipsa to objawienie planu WIELKIEGO OCZYSZCZENIA Ziemi z wpływów Lucyfera, jego demonów i grzechu.

 

http://www.apokalipsa.info.pl/pismo_swiete/apokalipsa_cala.htm

 

Kiedy Bóg stworzył Słońce wyraził w tym część zbawczego planu odkupienia, ponieważ On zna koniec przed początkiem.

Dlatego wszystko wskazuje na Jezusa Chrystusa, który jest naszym Zbawicielem.

 

 

 

 

 

 

   1.   ARCHIWUM     J E Z U S A  -  Michael Baigent, 

                                                      z angielskiego przełożył Grzegorz Kołodziejczyk

 

Tytuł oryginału : THE JEZUS PAPERS 

Ujawnienie największego oszustwa w historii

 

Margaret Starbird sugeruje, że postać Marii Magdaleny także została zapowiedziana w jednym z proroctw. (Sterbird: MM i św. Gral, s. 50-51).

Autorka wskazuje na starotestamentowego proroka Micheasza, który napisał:

A ty, Wieżo Trzody, Góro Córy Syjonu, do ciebie dawna władza powróci, władza królewska – do Córy Jeruzalem” (Mi 4,8).

Wyrażenie, Wieża Trzody oznacza wysoko położone miejsce, z którego pasterz obserwował swoje stado. Tutaj jednak, zgodnie z oficjalnym przekładem watykańskim (Biblia Jerozolimska, str. 1503, przypis f.), odnosi się do Jerozolimy. „Trzoda” zaś to lud wierny Bogu. Słowo „Góra” odnosi się do Ofel, wzgórza w Dzielnicy Jerozolimy, w której mieściła się siedziba króla. W Biblii Jerozolimskiej czytamy również, że „Wieża Trzód” to po hebrajsku Migdal - eder ; Migdal oznacza „wieżę”, ale zawiera także znaczenie przymiotnika „wielki”.

 

Margaret Starbird w przekonujący sposób dowodzi, że od tej nazwy pochodzi określenie „Magdalena”, żony mesjasza, nazywana była ”Marią Wielką”.

 

Tak jak wjazd Jezusa do Jerozolimy miał nasuwać jednoznacznie skojarzenia ze słowami proroków Starego Testamentu o nadejściu mesjasza, Maria „Magdalena” również nawiązuje do mesjanistycznych proroctw o powrocie władzy królewskiej do Izraela.

Oznaczałoby to, rzecz jasna, że Jezus otrzymał namaszczenie od własnej żony! (ale nie zdążyli skonsumować małżeństwa w znaczeniu cielesnym– mój przypisek).

Jest bowiem jasne, że głównych funkcji nie spełniali wyłącznie uczniowie Jezusa płci męskiej.

Co z tego wynika?

Sugerowano, że owa ceremonia namaszczenia symbolizuje święte zaślubiny.

 

Poza kręgiem judaistycznym istniała w tym regionie świata jeszcze tylko jedna stara tradycja religijna, w której święty olejek odgrywał ważną rolę – starożytny Egipt.

Kapłani byli tam konsekrowani za pomocą świętego olejku, który wylewano im na głowę.

 

 

 

 

 

 

2.   Misterium o Marii Magdalenie  Laurence Gardner 

       GÅDEN OM  MARIA MAGDALENE  przetłumaczył na duński Frank Robert Pedersen

 

Maria Magdalene  Miriam (3 – 63 p. Chr.)  rok 33 e. Chr. JEZUS Messias (7 – 73 p. Chr.)

 

Rodzice Marii Magdaleny

Ojciec: Mateusz Syro ( Levi Alfæus, kapłana Jairusa syn)

Dziadek: Jonatan Annas arcykapłan t 37 p. Chr.

 

Matka: EUCHARIA, rodzeństwo  -  brat Szymon Magnus (Lazarus / Zebedee), siostra Marta, brat Judas Galilei założyciel Zelotów najwyższy pisarz, zmarł  6. p. Chr.

Dziadek: esseńczyk Menahen, patriarcha Isak, założyciel zachodniej Manassy – rzemieślnik w 44 roku

Pradziadek: Judasz z Gamly, najwyższy pisarz

 

Dlatego też wiadomo skąd Maria Magdalena miała te święte oleje i wiedzę duchową!

 

Trzeba zatem przyznać, że w Ewangeliach tkwi część prawdy historycznej.

Ocena tego zależy od perspektywy, z której spojrzymy na Ewangelie.

Właśnie teraz nabierają znaczenia rozbieżności w poszczególnych Ewangeliach. Zwłaszcza jedna z nich jest niesłychanie istotna.

Jak już wypomnieliśmy, Jezus został namaszczony dopiero dwa dni po przybyciu do Jerozolimy, w pewnym domu w Betanii, gdzie siostra Łazarza, Maria, namaściła go olejkiem nardowym. Zatem przybył do Jerozolimy na Paschę jako przyszły mesjasz, był  namaszczony. Ściśle rzecz biorąc, nie był jeszcze mesjaszem – dopiero miał się nim stać.

 

 

Ewangelia św. Marka 11  UROCZYSTY WJAZD DO JEROZOLIMY

 

  9.   A ci, którzy szli na przedzie i ci, którzy postępowali za nim, wołali mówiąc: Hosanna! Błogosławiony Ten, który przybywa w imię Pańskie.

10.   Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które nadchodzi, Hosanna na wysokościach! (Ps. 117, 26)

11.   I wszedł do Jerozolimy do świątyni, a gdy obejrzał wszystko, gdzie już wieczorna nastała godzina wyszedł do Betanii z dwunastoma.

 

MĘKA  I  ZMARTWYCHWSTANIE  JEZUSA  CHRYSTUSA

 

A za dwa dni była Pascha i święto Przaśników i przemyśliwali przedni kapłani i uczeni w Piśmie, jakby go pojmać podstępem i stracić.

Mówili jednak: Nie w dzień święty, aby snadź nie doszło do rozruchu między ludem.

 

14  NAMASZCZENIE W BETANII

      3.   A gdy Jezus był wBetanii, w domu Szymona Trędowatego (Szymona Maga/Łazarza/ Zebedeka – wiele różnych odnośników – mój dopisek) i siedział za stołem, przyszła kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła flakonik i wylała Mu olejek na głowę.

      4.   A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: Po co to marnowanie olejku?

5.      Wszak można byłoby olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim. I przeciw niej szemrali.

6.      Lecz Jezus rzekł: Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie.

7.      Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie.

8.      Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb.

9.      Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek, po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła.

 

Tak jako wcześniej wspomniałam odrzucam Ewangelię Marka – jako zakażoną, mimo że prawdopodobnie była tą pierwszą.

 

Ewangelia św. Mateusza  22    PRZYPOWIEŚĆ O UCZCIE  KRÓLEWSKIEJ

 

1.   A Jezus znowu w przypowieściach mówił do nich:

2.   Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi.

3.   Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść.

 

R.  22 , 2.

W Starym Testamencie, zwłaszcza w księgach prorockich, łączność narodu z Bogiem wyrażana jest przez symbol małżeństwa, a konsekwentnie bałwochwalstwo zwane jest cudzołóstwem.

 

26    NAMASZCZENIE W BETANII

 

 6.        Gdy Jezus przebywał w Betanii, w domu Szymona Trędowatego,

 7.         podeszła do Niego kobieta z alabastrowym flakonikiem drogiego olejku i wylała Mu olejek na głowę, gdy spoczywał przy stole.

 8.         Widząc to, uczniowie oburzali się mówiąc: Na co takie marnotrawstwo?

 9.         Przecież można było drogo to sprzedać i rozdać ubogim.

10.       Lecz Jezus zauważył to i rzekł do nich: Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Dobry uczynek spełniła względem Mnie.

11.       Albowiem zawsze ubogich macie u siebie, lecz Mnie nie zawsze macie.

12.       Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła.

13.       Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła.

 

USTANOWIENIE EUCHARYSTII

 

26.      A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał, i dał uczniom mówiąc: Bierzcie i jedźcie, to jest Ciało moje.

27.      Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: Pijcie z niego   wszyscy,

28.      bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów.

29.      Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu, aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w królestwie Ojca mojego.

 

Ja to rozumiem, że Jezus nie chce mieć nic wspólnego z Domem Dawida.

I teraz oczekujemy poznania Jego Ojca Duchowego a może i ziemskiego.

Św. Józef nie był jego ojcem biologicznym (jak podaje KRK), ale pochodził z rodu Dawida tak jak i Matka Jezusa.

 

Ewangelia św. Łukasza 14    PRZYPOWIEŚĆ  O ZAPROSZONYCH NA GODY

 

15.  A usłyszawszy to jeden ze współbiesiadników rzekł mu: Błogosławiony, który będzie spożywał chleb w Królestwie Bożym.

16.  A on mu powiedział: Człowiek pewien zgotował wielką wieczerzę i wezwał wielu.

17.  I posłał sługę swego w godzinę wieczerzy, aby powiedział zaproszonym, żeby przyszli, bo już wszystko gotowe.

18.  Poczęli się wszyscy społem wymawiać.

21.  I wróciwszy ów sługa oznajmił to panu swemu.

Wtedy rozgniewany gospodarz rzekł do sługi swego: Wyjdź rychło na ulice i na drogi miejskie, a ubogich i ułomnych, i chromych, i ślepych wprowadź tu.

 

19   WJAZD TRIUMFALNY DO JEROZOLIMY

28.  A to powiedziawszy poszedł dalej, zdążając do Jerozolimy.

29.  I stało się, gdy się przybliżył do Betfage i Betanii, do góry, zwaną Oliwną, wysłał dwóch uczniów swoich,

30.  mówiąc: Idźcie do wsi, która jest przed wami, a wchodząc do niej znajdziecie oślę uwiązane, na którym jeszcze nikt z ludzi nie siedział: odwiążcie i przywiedźcie je.

31.  A gdyby was kto zapytał: Czemu odwiązujecie, tak mu powiedzcie: Pan potrzebuje posługi jego.

37.  I gdy zbliżył się już do skłonu Góry Oliwnej, poczęło całe mnóstwo uczniów weseląc się rozgłośnie chwalili Boga za wszystkie cuda, które widzieli, mówiąc: Błogosławiony król, który przybywa w Imię Pana. Pokój na niebie i chwała na wysokości (Ps.117, 26).

 

20  ZMARTWYWSTANIE CIAŁ

34.   I rzekł im Jezus: Synowie tego świata żenią się i wychodzą za mąż.

35.   Lecz ci, który będą uznani za godnych wieku tamtego i powstania z martwych, ani się żenić, ani za mąż wychodzić będą.

36.   Bo nawet już umierać nie mogą: równi  bowiem będą aniołom i są synami Bożymi, będąc synami zmartwychwstania.

37.   A że umarli powstaną, to już Mojżesz wskazał w opisie „O krzaku”, jako że nazywa Pana Bogiem Abrahama i Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba.

38.   A Bóg nie jest Bogiem umarłych, ale żywych: wszyscy bowiem dla niego żyją.

39.   A odpowiadając niektórzy z uczonych rzekli mu: Nauczycielu, dobrze powiedział.

 

MESJASZ SYNEM DAWIDA/BOŻYM (to drugie jest w Wydawnictwie Pallottinum)

41.  I rzekł do nich: Jakże mówią, że Chrystus jest synem Dawida ?,

42.  a sam Dawid powiada w księdze Psalmów:

Rzekł Pan Panu memu:

Siądź po prawicy mojej,

Aż położę nieprzyjaciół twoich podnóżkiem nóg twoich (Ps. 109, 1).

44.  Dawid tedy nazywa go Panem; jakże jest synem jego?

 

OSTRZEŻENIE PRZED UCZONYMI W PIŚMIE

45.  I gdy go cały lud słuchał, rzekł do uczniów swoich:

46.  Wystrzegajcie się uczonych w Piśmie, którzy chętnie chodzą w długich szatach, lubią pozdrowienia na rynku i pierwsze miejsca w synagogach i na ucztach.

47.  Którzy objadają domy wdów pod pozorem długich modlitw. Tych czeka ciężki wyrok.

 

Ewangelia św. Jana  12    NAMASZCZENIE W BETANII

1.   A na sześć dni przed Paschą przyszedł Jezus do Betanii, gdzie umarł był Łazarz, którego Jezus wskrzesił.

2.   I przygotowano mu tam wieczerzę, na której Marta (siostra Łazarza) usługiwała, a Łazarz  był jednym z siedzących z nim u stołu.

3.   Maria (Magdalena, córka Eucharii, siostra Łazarza) zaś wzięła funt drogiego olejku spikanardowego (według Pilniusza Starszego funt tego olejku kosztował w Rzymie 400 denarów), namaściła stopy Jezusa i otarła włosami swoimi nogi jego. I napełnił się dom wonią olejku.

4.   Rzekł tedy jeden z uczniów jego, Judasz Iszkariota,  który go miał wydać:

5.   Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ubogim?

7.   Rzekł tedy Jezus: Dozwólcie jej, aby to na dzień pogrzebu mego uczyniła.

 

„Zostaw ją! Przechowywała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu.” - z  Wyd. Pallottinum.

 

Tak więc w Ewangelii św. Jana, Jezus, wjeżdżając do Jerozolimy, słusznie witany był jako mesjasz, gdyż otrzymał już święte namaszczenie.

 

10  DOBRY PASTERZ

34.  Odpowiedział im Jezus: Czyż w Prawie waszym nie pisano:

Jam rzekł: bogami jesteście (Ps. 81, 6).

35.   Jeśli nazwał bogami tych, dla których przeznaczone było słowo Boże, a Pismo mylić się nie może,

36.   o tym, którego Ojciec uświęcił i posłał na świat, wy powiadacie, że bluźni, bo powiedziałem, że jestem Synem Bożym.

37.   Jeśli nie wypełniam uczynków Ojca mego, nie wierzcie mi.

38.   Ale jeśli wypełniam, choćbyście mnie wierzyć nie chcieli, wierzcie uczynkom, abyście poznali i uwierzyli, że Ojciec jest we mnie, a ja w Ojcu.

 

Ja to rozumiem jako geny nie ludzkie ale boskie.

Nasza karma.

 

 

 

 

 

 

   3.   Z dokumentów zapisanych na papirusach

 

Dowiadujemy się, że w V wieku p.n.e.  założono żydowską kolonię wojskową na wyspie Elefantynie na Nilu, nieopodal współczesnego miasta Asuan. Egipcjanie mieli na wyspie świątynię boga Chnuma, a  żydzi – boga Jahwe. Stały one blisko siebie. Twierdzono nawet, że jest to jedyna świątynia w świecie żydowskim, w której posługę sprawują prawowici kapłani wiary żydowskiej.

Prawie wszystkie źródła mówią, że jej kapłani, w odróżnieni od tych w Jerozolimie, byli prawdziwymi „zadokitami”, czyli potomkami lub spadkobiercami kapłanów Lewickich, „synów Zadoka”.

W Księdze Ezechiela (44,15-16) czytamy, że otrzymali od Boga pozwolenie przebywania w obecności Najwyższego i wykonywania liturgii świętej.

Jedno z określeń, których używają w odniesieniu do siebie, brzmi „benei Zadok”, czyli „synowie Zadoka”;

Jeden ze zwojów, Dokument Damasceński, kiedyś zwany „Dziełem Zadockim”, głosi: Synowie Zadoka są wybrańcami Izraela.

 

Jezioro Maryut rozciąga się na południowy zachód od Aleksandrii.

Osadzie nadano nazwę Therapeutae (uzdrowiciele), która, jak wyjaśnia Filon, zawiera w sobie dwa znaczenia uzdrawiania – zarówno cielesnego, jak i duchowego – oraz oddanie czci.

Koncepcja religijna uzdrowicieli skupiała się na „samoistnym” wierze w Jedyną Boską Rzeczywistość, nigdy niestworzoną, lecz wieczną. Było to pojęcie boskości wykraczające daleko poza możliwości opisowe  języka. (Filon, On the Contemplartive Life s. 115).

 

Przyjmowali bowiem kobiety, które mogły brać pełny udział w życiu duchowym społeczności.

Warto w tym miejscu przypomnieć  o tym, że Jezu dopuszczał kobiety do swego otoczenia, co wywoływało krytykę  niektórych uczniów płci męskiej, opisaną w Ewangeliach, wielu uczonych podejmowało bowiem nieprzekonujące próby łączenia Jezusa z esseńczykami.

(Taylor i Davies, „The So-called Therapeutae of De Vita Contemplativa”, s. 18-19).

 

Uzdrowiciele byli mistykami i wizjonerami.

 

To dobrze – pisze Filon –że uzdrowiciele, których zawsze uczono używać oczu, pragną widzieć istniejące i wznosić się ponad słońce naszych zmysłów.

Uzdrowiciele modlili się o świcie i o zachodzie słońca.

Według Filona uważali dosłowny tekst za symbol  czegoś ukrytego, co można znaleźć tylko gdy się tego poszuka.

Stoją z twarzami i całymi postaciami zwróceni ku wschodowi, a gdy widzą wschodzące słońce, wyciągają ręce do nieba i modlą się o jasne dni i poznanie prawdy.

Jest to zupełnie odmienny rodzaj judaizmu, całkowicie niezależny od obrzędów w świątyni.

U uzdrowicieli, grupy religijnej o wyraźnie pitagorejskim zabarwieniu, nie odnajdujemy wszystkiego tego, co jest tak ważne dla kapłanów w świątyniach w Jerozolimie i w delcie Nilu: troski o czystość arcykapłana odprawiającego obrzędy, tak istotnej dla zelotów, ani wyczekiwania nadejścia mesjasza z rodu Dawida.

Mężczyźni i kobiety uczestniczący w obrzędach uzdrowicieli pragnęli tylko doświadczyć wizji boskości.

Ich królestwo zaprawdę nie było z tego świata, Jezus by im przyklasnął.

Na uwagę zasługuje jeszcze jeden aspekt wierzeń religijnych uzdrowicieli, a mianowicie traktowanie całego Starego Testamentu jako alegorycznej przypowieści.

Członkowie sekty czytali mesjanistyczne przepowiednie proroków, rozumiejąc je na sposób symboliczny. Nie widzieli żadnego powodu, dla którego Jezus miałby być prawdziwym królem i arcykapłanem. Zapowiadające to proroctwa były dla nich zapowiedzią czegoś głębszego i bardziej tajemniczego.

Spróbujmy odczytać zdanie z Drugiego Listu św. Piotra Apostoła: A gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach (2P 1,19) jako zachętę, by pozwolić temu mistycznemu światłu rozświetlić człowieka od środka.

 

To w Egipcie powstały pierwsze klasztory, to w egipskiej miejscowości Nag Hammadi ktoś ukrył gnostyckie teksty, ów zbiór pism chrześcijańskich i mistycznych – między innymi jeden Platona i jeden Hermesa Trismegistosa, zatytułowany Asklepios – skompilowanych i wykorzystywanych w klasztorze.

Egipskie teksty religijne świadczą o tym, że faraonowie dążyli do mistycznej jedności z RA/RE jako najgłębszego spełnienia naszej ludzkiej boskiej natury.

(Naydler, Shamanic Wisdom in the Pyramid Texts, s. 319).

 

Egipski mistycyzm, w którym ważną role odgrywały tajemne znaczenia mitów i kameralne obrzędy często odprawiane w ustronnych podziemnych komnatach i świątyniach, dążył do połączenia tego świata z innym, Ziemi z Niebem.

Egipcjanie byli nie tylko mistykami – byli także bardzo praktyczni. Nie chcieli rozprawiać o Niebie, chcieli do niego trafić. I wrócić. Dokładnie tak jak Łazarz.

 

Według starożytnych Egipcjan, na początku wszystko było doskonałe. Utrata tego stanu wiecznej harmonii, zwanego Ma’at, nastąpiła za sprawą ludzkich przewinień.

 

W tej uniwersalnej doskonałości współistniały ze sobą dwa światy: świat  fizyczny, w którym się rodzimy i w którym żyjemy, oraz inny świat, do którego wędrujemy po śmierci: Duat, czyli inaczej Pozaświat. Uważano, że istnieje równocześnie ze światem fizycznym, splecionym z nim niczym jeden wąż z drugim wokół laski Hermesa. Był z ludźmi stale, nawet jeśli go nie widzieli, a poznać mogli dopiero po śmierci.

Te dwa światy w tajemniczy, niewyjaśniony sposób zajmowały tę samą przestrzeń; różnica polegała jedynie na tym, że świat fizyczny istniał w obrębie czasu, a Pozaświat – poza jego granicami.

Władcą Pozaświata był bóg Ozyrys, zaś przewodnikiem zmarłych Toth, który prowadził ich do królestwa bogów.

Dla starożytnych Egipcjan świat zmarłych istniał zawsze bardzo blisko świata żywych, łączył je ze sobą ścisły związek. Paradoksalnie, świat zmarłych był źródłem świata życia. Egipcjanie wierzyli, że zmarli są tymi, którzy żyją naprawdę.

 

Inskrypcja nagrobna pochodząca z okresu Nowego Państwa (ok. 1550 – 1070 p.n.e.) przypomina nam, że jedynie namiastką życia jest ten świat, (lecz) wieczność jest w świecie zmarłych.

(Assmann, The Mind of Egipt, s. 66).

 

Starszy  grobowiec kapłana Neferhotepa w Tebach, obecnie Luksor, z czasów Średniego Państwa (ok. 2040 – 1650 p.n.e. ) zawiera kilka podobnych sentencji; druga z nich brzmi:

Czas życia na ziemi to chwila snu.

„Witaj, zdrów i cały”

Słyszy ten, kto postawi stopę na Zachodzie.

( Szpakowska, Behind Closed Eyes, s. 191.)

 

Dla Egipcjan Zachód był krainą zmarłych.

Egipcjanie wierzyli, że jednocześnie współistnieją ze sobą dwa rodzaje czasu.

Był czas neheh, cykliczny, związany z procesami naturalnymi – zmianami pór roku, ruchami gwiazd etc. i był inny, zwany djet, niebędący w istocie czasem, lecz stanem istnienia całkowicie bezczasowego. Czas płyną tylko w neheh; w djet trwał w zawieszeniu.  Neheh mógł być nieskończony, lecz tylko gjet był wieczny.

W jednej z inskrypcji czytamy: Rzeczy w wieczności djet nie umierają.

(Assmann -  The Mind of Egipt)

 

Najważniejszym pomocnikiem tych, którzy starali się utrzymywać Ma’at,  był wielki bóg Tehuti, przez Greków zwany Toth i utożsamiany z Hermesem. Toth znał „sekrety mocy”.

(Bleeker, Hathor i Thoth).

W Pozaświecie rządziła doskonałość, a z pomocą Totha – dzięki wiedzy i poznaniu odpowiednich technik – ludzie mogli tam bywać. Mogli docierać do królestwa bogów i z niego wracać.

W świątyniach wprowadzano w ich tajniki zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Mówiono im jednak także, że muszą zachować w tajemnicy to, co zobaczyli. Wszystko, co znajdowało się w świątyni, było pilnie strzeżone. Wśród  wielu tekstów wyrytych na ścianach świątyni Horusa w Edfu znajduje się ostrzeżenie: Nie zdradzaj tego, co ujrzałeś w tajemnicach świątyń.

(Bleeker, Initiation in Ancient Egipt)

 

Istnieje także wiele wizerunków dusz zmarłych – w starożytnym Egipcie nazywanych BA – w napisach umieszczanych w grobowcach i trumnach. BA przedstawiany jest tam jako ptak, lecz z głową i twarzą zmarłego. BA często trzyma w szponach znak shen, symbol wieczności.

Nazwę BA często tłumaczy się jako „dusza”, jej znaczenie jest jednak o wiele szersze. BA jest także wewnętrznym, ukrytym aspektem istoty zmarłego, wehikułem, za pomocą którego wewnętrzny duch porusza się niezależnie od umarłego ciała i wraca do swego niebiańskiego źródła pochodzenia.

BA istnieje zawsze, nie powstaje z chwilą śmierci. Egipscy kapłani uważali, że jest integralną częścią każdej ludzkiej istoty. Gdyby tak było, nic nie stałoby na przeszkodzie, aby człowiek mógł doświadczyć swojego BA przed śmiercią.

BA można nazywać osobą w stanie istnienia poza cielesnego.

Według starożytnych Egipcjan w chwili śmierci stan ten powstaje spontanicznie, lecz za życia świadomość istnienia poza cielesnego należałoby wywołać. Wywoływano go za pomocą obrzędu lub jakiegoś rodzaju inicjacji.

 

Taką inicjację przechodził według mnie Łazarz i w tym pomagał mu Jezus.

 

Filozof Jamblich z Apamei poznał tajemne nauczanie egipskich kapłanów. Jedno z jego najważniejszych dzieł nosi tytuł „O tajemnicach Egipcjan” i odsłania wiele zagadek świątyń.

Całkiem otwarcie pisze o tym, że kapłani potrafili oddzielić świadomość od swoich ciał i wędrować w Pozaświat. Bogowie unosili dusze kapłanów, gdy te przebywały jeszcze w ciałach, by doprowadzić je do ich wiecznego źródła.

 

Około dwóch tysięcy lat przed naszą erą zaczęły się pojawiać teksty opowiadające o zawartości drewnianych trumien. Czerpały one z wcześniejszych Tekstów piramid, lecz mówią wiele o ówczesnym rozumieniu duchowości. Ich istotę zdradza zaklęcie 76., zatytułowane „Wznoszenie się do nieba (... ) i przemiana w AKH.

AKH oznacza „błyszczącego” , „świetlistą istotę”; jest także rdzeniem słowa akhet, czyli „horyzont”.

Opisuje cel, do którego dąży BA: przemianę w czysty duchowy blask.

Człowiek po śmierci, uwolniony od ciała, już w postaci BA, wreszcie osiąga stan transcendencji i łączy się ze świetlistym źródłem wszystkich rzeczy.

Jak pisze Stephen Quirke, AKH to przekształcony duch, który zjednoczył się ze światłem.

(Quirke, Ancient Egyptian Religion, s. 159)

 

W tekstach proces ten nazywany jest sakhu, czyli przemianą (zmarłego) w AKH (... ) istotę ze światła.

(Bleeker, Egyptian Festivals, s. 136)

 

Z rozwinięcia tych tekstów w połowie XV wieku p.n.e. powstała tak zwana Księga umarłych,

„Księga wchodzenia w dzień”, czyli „Wskazówki wchodzenia w światło” – teksty te mają być instrukcją, która pomaga przemienić „człowieka w AKH”.

 

Koncepcja ta powstała  znacznie wcześniej: zbiory Tekstów piramid i Tekstów sarkofagów, zachowane w bibliotece świątyni Ozyrysa w Abydos przepisano – lub skopiowano powtórnie – na papirusy w IV wieku p.n.e., w tej samej kolejności, w jakiej zapisane zostały około tysiąca pięciuset lat wcześniej. Im także nadano tytuł Przeistoczenia.    (Acient Egyptian Religion).

Tutaj przypomnę zeznanie mojej mamy Anny, o przyjściu do niej jej babci Marianny z domu Gwiazdowska, po jej śmierci w 1947 roku. Prababcia Marianna spytała moja

mamę – dlaczego nie przyszła na jej pogrzeb.  Prababcia była jako świetlista istota, ale głos miała babci mojej mamy.

 

Ja także miałam takie odczucie, że moja babcia, tzn. mama mojej mamy tak jakby znajdowała się na Słońcu i stamtąd patrzyła z innymi na mnie na Ziemi. Czyli też już osiągnęła stan świetlisty. Było to 2012 roku. Samo to, że trzyma w ręku czasopismo PAN-O-RA-MA (takie mam zdjęcia uśmiechającej się babci ANTON-niny).  

 

Babcia dotrzymała słowa, dała mi znak intuicyjny, przekazując mi: „Jestem na Słońcu”.

 

Obecnie babci fotografia znajduje się w kościele św. Kantego w Częstochowie. Ale o tym szerzej innym razem.

 

 

Św. Teresa z Avila:

 “ W pierwszych początkach taka była nieświadomość moja, że nie wiedziałam o tym, że Bóg jest obecny we wszystkich stworzeniach; gdy więc na tej modlitwie czułam Go tak obecnym w duszy swojej, zdawało mi się to rzeczą niemożliwą.

(Życie św. Teresy od Jezusa)

 

 

 

 

 

 

   4.   Przemienienie CHRYSTUSA

 

Ewangelia św. MARka

9 PRZEMIENIENIE CHRYSTUSA

A po sześciu dniach wziął Jezus Piotra i Jakuba, i Jana i wyprowadził ich samych na górę wysoką, na uboczu.

I przemienił się przed nimi.

A szaty jego stały się jaśniejsze i białe bardzo jako śnieg, jakich nawet farbiarz na ziemi wybielić nie zdoła.

I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem i rozmawiali z Jezusem.

 

9,6  I stał się obłok osłaniający ich, a z obłoku rozległ się głos mówiący: Ten jest Syn mój najmilszy, jego słuchajcie.

A natychmiast rozejrzawszy się, nikogo więcej przy sobie nie widzieli, jeno samego Jezusa.

A gdy zstępowali z góry, nakazał im Jezus, aby nikomu nie powiadali tego, co widzieli, aż do czasu, gdy Syn Człowieczy zmartwychwstanie.

 

Czyli Jezus był już na ziemi duszą oczyszczoną, białą – czyli połączył w sobie światła dające biel.

Albo dwa przeciwstawne dające biel, albo nawet trzy światła zewnętrzne tj. czerwień, niebieski i seledyn.  Jest to przy dodawaniu świateł (optyka w fizyce), ale tu chodzi o oczyszczone czakry – to jest to światło emanujące z danych czakr. Na przykład, jeśli ma się otwartą czakrę gardła, która jest światem jasno niebieskim, ma się zdolności mówienia – i takie Jezus posiadał będąc na Ziemi.

Później jego dusza powróciła do źródła Ducha Boga i zaczęła świecić.

W 1998 widziałam „Jezusa?” w postaci głowy i korpusu z którego biło silne światło z jego piersi.

Ukazał mi to ale poprzez ekran telewizora. Uśmiechał się do mnie i przekazał telepatycznie coś odnośnie obrazka „Pani Wszystkich Narodów”, które trzymałam w ręku.

Dziwiłam się, co on tam robi w telewizji, jak tam się dostał. Jaki ma wpływ na telewizję.

Twarz miał z obrazu „Jezu ufam Tobie” namalowanego przez Adolfa Kazimierza Hyłę.

 

Później zrozumiałam co to był Demon Zwodniczy.

 

 

 

Obraz „Jezu ufam Tobie” ale całej postaci z dwoma promieniami: czerwonym i bladym namalowany przez tego malarza i rozprowadzany nawet przed osiągnięciem przez siostrę Faustynę miana błogosławionej. Podarłam podczas ostatniego pobytu w szpitalu psychiatrycznym – uznałam go za zniewalającego mnie demona. Tak prosiłam Archanioła Michała o pomoc i otrzymałam ją w niespodziewany sposób, po zniszczeniu obrazka „Jezu ufam Tobie” według wymysłu Adolfa.

 

Namalowany przez niego „Jezus?” był za bardzo seksualnie przyciągający, atrakcyjny i uwodzicielski.

Nie był zgodny z wizją Heleny Kowalskiej, ze zgromadzenia Miłosierdzia, siostry nazwanej Maria Faustyna.

 

Tak więc ukazał mi się duch/dusza z którego emanowało światło, chociaż twarz miała Jezus z obrazka. Czy Jezus tak wyglądał? Czy był do niego podobny? Chyba odbiega zbyt od tego z całunu Turyńskiego!

Tak teraz myślę, że to może był Lucyfer, który może przyjmować świetliste postacie, jako że przynosi światło.

Czyżby świat widzialny ten, który odbieramy naszymi oczami, był stworzony przez Lucyfera?

A wiemy że światło może zachowywać się jako promień fali elektromagnetycznej i również zachowywać się jako cząsteczka z masą.

Tak to wykazał Einstein.

A że wszystko jest wirujące, nasze atomy, układ planetarny, tak więc jesteśmy energią w stanie równowagi.

Coś tu jest z tej egipskiej religii o tak zwanej bogini Ma’at, która utrzymuje wszystko w równowadze.

 

A gdzie się podziały wierzenia w boga ziemi GEB?

Dlaczego o nim mało się wspomina i nie wzywa się GO?

 

Żaden człowiek, żadna kultura ani cywilizacja nie ma monopolu na prawdę.

Dlatego nie powinno się sądzić, że tylko Egipcjanie i Grecy znali metody pozwalające wejść do Pozaświata.  Jego bramy zawsze były otwarte dla tych, którzy, znużeni ziemskim światem, pragnęli je przekroczyć.

A niewielu było nim bardziej znużonych niż ci, którzy przywędrowali nad rzekę Jordan, by przyjąć chrzest z rąk Jana Chrzciciela. Było to niezwykłe wydarzenie, które nawet redaktorzy Biblii Jerozolimskiej uważali za rodzaj inicjacji.

( The Jerusalem Bible, The New Testament – Biblia Jerozolimska, s. 19)

 

Choć nie ulega wątpliwości, że Jezus zdobył swoje umiejętności w środowisku mistycznej żydowskiej grupy religijnej w Egipcie, nauki i techniki tam przezeń poznane przesycone były mistycyzmem kilku innych tradycji religijnych.

 

Jest całkiem możliwe, że w Betel (według Księgi Jozuego 16,1-4 był położony na obszarze należącego do pokolenia Efraima, współcześnie miejscowość Bajtin około 18 km od Jerozolimy) z opowieści o drabinie Jakubowej, to miejsce oznaczone świętymi kamieniami, na jakimś wzgórzu w Kanaanie – takie kapliczki tradycyjnie umieszczano bowiem na wzniesieniach.

Idealnie nadawało się ono do przywołania profetycznego snu zgodnie z tradycją inkubacji.

To że Jakub rytualnie namaścił później jeden z kamieni oliwą, sugeruje, że „dom Boga” istniał tam już wcześniej. Jakub czuł, iż kamień ułatwił wizję i miał jakiś święte właściwości magiczne.

 

W końcu najdawniejsi izraelici znali religię kananejską.

 

Tak sobie myślę, że Jezus mając tak dokładną znajomość pism żydowskich, posiadał też znajomość innych m. in. religii kananejskiej.

Tak więc pojęcie Syna Bożego mogło wywodzić się od Boga Ojca EL, który miał synów.

Jezus wypowiedział to Imię na krzyżu.

 

 

 

 

 

 

   5.   Ukrzyżowanie

 

Ewangelia św. MATeusza

27, 46

I około dziewiątej godziny zawołał Jezus głosem wielkim mówiąc:

Eli, Eli, lama sabakthani!

To jest: Boże mój, Boże mój, czemuś mię opuścił?

Tak więc z tego wynika, że Jezus po pierwsze nie uznawał siebie za jedynego boga, bo jak bóg może wzywać innego boga, że wierzył w hierarchię bogów.

 

A cytując faryzeuszom Psalm 81, wynika, że tak też myślał.

Uważał się za Syna Bożego (natchnionego duchowo Duchem Bożym), a takie pojęcie jest w religii kananejskiej z której judaizm dużo zaczerpnął. Nie tylko z Babilonii, Egiptu ale i z Kanaanu.

Pojęcie Pana/Adonaj to jest pojęcie Baala w religii Kanaanu.

 

Istnieje też bożek egipski PAN taki do towarzystwa!  A ile jest panów w Polsce!

Jezus na krzyżu, był po inicjacji wodą (chrzest wykonany przez kuzyna - Jana Chrzciciela i po inicjacji olejkiem ostatniego namaszczenia - wykonaną przez Marię Magdalenę, wcześniejszą kapłankę ASzery)  Duch Święty zstąpił  na niego w postaci gołębicy.

 

Dopiero w grobie otrzymał inną inicjację światłem, czego mamy dowód w postaci Całunu Turyńskiego. I tu nastąpiło wyzwolenie duszy, która odłączyła się od ciała.

Nastąpiło naświetlenie z lewej i prawej strony, skupionym światłem, które nie paliło ciała ale w tkaninie lnianej wypaliło wizerunek Jezusa i to w trójwymiarowej postaci.

 

Mnie została przekazana tajemnica Zmartwychwstania Jezusa.

Podobne ale słabsze światło przeszyło mnie, kiedy byłam przytwierdzona do łóżka w szpitalu psychiatrycznym (moje ukrzyżowanie ale w pozycji leżącej).

Było to jakby wybuch świetlny, buf, buf z lewej i prawej strony, taki potencjał przekazanej energii, że potrafiłam uwolnić się z rzemieni którymi mnie przywiązano do łóżka.

 

Po takim „świetlnym?” prześwietleniu, Jezus był uwolniony duchowo i mógł pokazywać się uczniom, zarówno w ciele jak i świetlistej postać czyli jako duch.

 

Rozumiem to, bo kiedyś widziałam mojego tatę, jako ciało i jako ducha.

Nie byłam w stanie odróżnić go. Ten duchowy był odświętnie ubrany, a ten w ciele na roboczo.

Zbliżając się do jego ducha, ten nagle mi zniknął, a po usłyszeniu głosu taty za sobą zobaczyłam go w ciele. Musiałam go objąć aby sprawdzić co się stało. Nigdy takiego czegoś nie przeżywałam wcześniej.

Dlatego też opisy w NT są dla mnie bardziej zrozumiałe.

 

Tak więc rozróżniam/rozpoznaje duchy, czy dusze albo z wyglądu albo po głosie.

Prawdopodobnie mamy aurę około 8 metrową, taką jakby naszą prywatną atmosferę, gdzie jesteśmy chronieni przed przenikaniem innych częstotliwości niezgodnych z naszymi wibracjami.

 

To tak jakbyśmy byli na falach radiowych i mogli odbierać z zewnątrz to do czego jesteśmy dostrojeni.

Myślę, że Jezus i Magdalena też przeszli cały cykli KUNDALINI.

Pocenie się Jezusa krwawym potem, Jego ucieczki na odosobnienie, świadczą o duchowych/ psychicznych  zmaganiach.

Co robią z „Jezusami” - umieszczają w szpitalach psychiatrycznych i stopniowo zabijają środkami psychotropowymi.

A to, że mi powiedział:  Nie jestem lepszy od was!”, dał do zrozumienia, że wszyscy mamy szanse duchowego rozwoju, że to nie jest zarezerwowane dla wybranych z góry przy poczęciu, ale możemy sobie zasłużyć na bycie najpierw synami/córkami Boga Ojca/Matki, aby później osiągnąć moc boską.

 

Jezus odrzucił matkę ziemską nazywając ją niewiastą, czyli jedną z wielu niewiast.

Dopiero na krzyżu ale mówiąc do umiłowanego ucznia, oto matka twoja, to tak jak by ją oddał dla Jana.

Jak można być pewny na kogo wskazuje rozpięty na krzyżu, konający?

Według mnie KRK błędnie przyjął to rzekomo Jezus oddał swoją matkę nam wszystkim – nie ma na to podstaw. O tym napiszę później!

Nawet po „Zmartwychwstaniu”, tu mam na myśli zmartwychwstanie duchowe i cielesne. Gdyby tak się nie stało to by nie żył dłużej i nie osiągnął wieku 70/80 lat – tak jak podają niektóre źródła.

Tak więc Jezusowi otwarła się czakra serca, a później czakra korony. Taką koronę z kwiatem logosu, najwyższego w częstotliwościach światła widzialnego posiadła Maria Magdalena.

I to dopiero po ich połączeniu się mistycznym ślubem osiągnęli pełnie spektrum światła widzialnego i stąd zaczęli być widzialni jako światło, czyli osiągnęli status Boga Ojca i Matki dla swoich duchowych dzieci.

 

Tak więc uzdrowienie duchowe Maria Magdalena uzyskała poprzez Jezusa, a Jezus namaszczenie na kapłana na wzór Melchizedeka poprzez Marię Magdalenę.

 

I teraz mogą świecić jak żarówka mają połączenie Chrystus Jezus „+”, Maria Magdalena „-”, a ja jestem ich uziemieniem jako pole „zero”.

 

Tak więc powstała trójka, która wiąże Słońce i Księżyc z Ziemią.

 

Moim Ojcem duchowym jest Chrystus Jezus, a Matką duchową Maria Magdalena.

(Noszę imię nadane na chrzcie pierwsze -Krystyna/Christina, drugie AN-na imię mojej mamy ziemskiej a zarazem imię babci, oraz Maria - imię duchowej pieczęci nadane w czasie bierzmowania).

 

Jezus jest pierwszym Chrystusem, ale my mamy także szanse i jesteśmy Chrystusami bo wszyscy cierpimy będąc  zamknięci w materialnym cele.

Teraz musimy pracować nad uwolnieniem naszej duszy, która może osiągnąć zdolności swobodnego poruszania się między Niebem i Ziemią.

 

A może dojdziemy do stanu jaki miałam w wizji, że będziemy jak książęta/księżniczki gwiazd i zawierać śluby z innymi z gwiazd.

Ale na to trzeba sobie zapracować i wyczyścić swoją karmę drzewa genealogicznego ziemskiego i duchowego.

 

Weszliśmy w Erę Ducha, nie Wodnika – bo nadszedł koniec czasów.

Będziemy teraz przeżywać kwantowe przebudzenie.

I jak mi niedawno opowiedział mój kuzyn – widział on Jezusa, Łazarza i Jana na placu środkowym przed szczytem Jasnogórskim w Częstochowie.

Tak więc mamy ich dusze między nami, tylko prosić ich o podjęcie walki o poznanie prawdy.

Dziwne to, że to się stało na  placu, blisko pomnika tak zwanej „Niepokalanej”, tej zjawy z trzema pierścieniami na każdym palcu, taką wizję miała katolicka zakonnica. Jaka pazerność władzy tego demona.

Jaka chciwość. Dziwne że Kościół Rzymsko Katolicki dopuścił do czczenia kogoś/czegoś takiego – ale jak się potocznie mówi, swój swojego przyciąga.

Tak nasza szyszynka odbiera atomy/sygnały tylko jej rozpoznawalne.

 

Mam nadzieję, że nowy papież?/biskup Rzymu/Jezuita uratuje kościół ale nie jako „KAT- o - licki”, gdzie kat kojarzy mi się z katem, czyli Inkwizycją albo po duńsku z kotem czyli magią.

A przecież rytuały to magia.

 

Ale tu chodzi o miłość, a nie o magię!

 

 

 

 

 

 

 

   6.   Bóg jest MIŁOŚCIĄ

 

Bez miłości nie ma DOBRA, poświęcenia się innym.

 

Nie będziesz działał w imieniu boga kiedy twoje ego będzie dominowało nad tobą; czy nade mną, bo nadal ciągle muszę pracować nad sobą, do póki nie będą moje szaty czyste błyszczeć jak śnieg.

Po Ojcu mim Duchowym odziedziczyłam niebieską/chabrową barwę zewnętrzną, a po mojej Matce Duchowej wewnętrzną barwę magenta.

Czyli łącze się z nimi poprzez tylko te częstotliwości.

 

Chociaż słyszałam dwa głosy męskie z góry/nieba, że jestem bogiem, nie uważam jeszcze że osiągnęłam pełnię bóstwa i poznania.

Być może, że jestem na dobrej drodze i jestem już rozpoznawalna przez duchy, ale chcę mieć pewność i poznać tajniki mocy bożej aby je dobrze i z pożytkiem dla całej ludzkości wykorzystywać.

Szczególnie leży mi na sercu uwolnienie ludzi z zakładów psychiatrycznych, cierpiących duchowo  i nie mających znikąd pomocy. Podobnie uwolnienie ludów Afryki spod okupacji białych.

Tak mi dopomóż Mój Ojcze Uzdrowicielu i Moja Matko Miłości.

No i wszyscy zmarli już oczyszczeni z mojego drzewa ziemskiego – genealogicznego.

 

Mistyczne teksty, taki jak Księga Enocha, drogie sercu członków sekty uzdrowicieli, byłyby równie drogie tym, którzy uczyli Jezusa.

Księga Enocha to tekst, który wydaje się pochodzić bezpośrednio z żydowskiego środowiska zainteresowanego inicjacją w tajemne nauczanie, wędrówką do nieba i doświadczeniem boskiego światła.

W takim właśnie otoczeniu kształcił się Jezus.

Nie powinno to budzić wątpliwości, bo w Księdze Enocha (93,3) czytamy: „Jasne światło cię oświetli”. (Charles,  The Book of Enoch, s.267)

Jezus nie dążył do tego, by czczono go jako boga.

Podobnie św. Michał Archanioł nie chciał aby go czczono.

Nauki Jezusa wskazują, że chciał, aby każdy człowiek miał szansę podróżowania do Pozaświata i osobiście odnalazł boskość – albo, jak to ujął sam Jezus, dotarcia do Królestwa Niebieskiego, gdzie może go wypełnić „Duch Boży”.

 

Najważniejsze było dla Niego poznanie drogi do Królestwa Niebieskiego, dlatego też w czasie Ostatniej Wieczerzy ustanowił „Komunię św.” na wzór Melchizedeka, oddając się jako ofiara za przebłaganie za grzechy nasze.

 

Ofiary z chleba i wina składał Melchizedek - kapłan i król Jerozolimy, kiedyś zwanej Salem, Jebus po włosku Gebus. Na ile tu rdzeń od boga ziemi Geb ma znaczenie, trudno mi powiedzieć, ale jak Geb-us, tak Jes-us, jeśli zapisze się Jes-t-us, czyli „Jest”, czyli „Jes” i znak krzyża, jak literka T przedstawia (ISus/Ysus – wymawiają inni).

Ale w tej sprawie niech się wypowiedzą fachowcy od języków.

Takie są tylko moje skojarzenia językowe.

 

Tak więc nie mam wątpliwości, że Jezus przyczynił się do mojego oczyszczania, do wyboru mojej ścieżki mistycznej.

Tak kiedyś wołałam: Jezu, Jezu przyjdź do mnie, a będę uzdrowiona!

Poczułam jakby jakiś magnes przyciągał mnie.

Wiem, że On jest Wyzwolicielem i zgodnie z magnetycznymi prawami przyciąga atom mojej duszy uwięziony we mnie.

Do tego doszło rozpoznanie mnie w kaplicy Czarnej Madonny Częstochowskiej, gdzie usłyszałam, kobiece słowa: Jesteś moją ukochaną córeczką, oddaję ci moją koronę.

I nie dałam się zwieść tym, którzy mamią ludzi i wmawiają im, rzeczy które są nie prawdą.

Apel Jasnogórski przed obrazem „niby to Maryi/MAryja” w kaplicy to przykład manipulacji mózgów Polaków.

 

Jak można było przypisywać Mamie Jezusa, to co należało się i jest Królestwem Marii Magdaleny?

 

Przecież łatwo można było doczytać się, że wszelkie pojęcia o Czarnej Madonnie odnoszą się do Marii Magdaleny/kapłanki Aszery. Wystarczyło tylko wpisać słowo Maria Magdalena w wyszukiwarce w Google i tam pokazuje się odnośnik do Czarnej Madonny w Częstochowie.

 

Dlaczego Kościół Rzymsko Katolicki nie prosił o sprostowanie, dlaczego milczy w tak istotnej sprawie.

Dlaczego nie pragną oświecenia przez Ducha Prawdy i sami ustalają co im się podoba?

 

Dlatego też z tęsknotą oczekuję na spełnienie proroctwa w Ewangelii św. Jana 16,13 ,

„Lecz gdy przyjdzie ów Duch Prawdy, nauczy was wszelkiej prawy. Bo nie od siebie mówić będzie, ale cokolwiek usłyszy, powie, i co ma nadejść, oznajmi wam” .

 

Człowiek w którym objawia się się miłość tak jak w Marii Magdalenie była miłość do Jezusa, wchodzi na drogę w której objawia się dobro. Otwiera się na to dobro, na jego istotę i wiedzę, będzie w stanie jak Maria Magdalena, pokochać Jezusa i będzie mogła przekazać ją innym.

Tak więc Maria Magdalena może być naszą drogą razem z Chrystusem Jezusem do naszego kapłaństwa.

Marie Magdalenę można nazwać sercem serc.

 

Zrobiłam sobie takie przykrycie/biały szal a na nim jest równoramienny krzyż koloru  magenta a w nim wycięte serce tak że jest ono białe a w wokół wszyłam dużo srebrnych serduszek.

 

 

szal - kapa

 

Mając to okrycie w kościele św. Anny w Kopenhadze ofiarowałam swoje ręce św. Annie babci Jezusa.

A mając później to nakrycie w kościele Laurence w Roskilde ofiarowałam swoją głowę Chrystusowi Jezusowi.

Ostatni raz w Dzień Zesłania Duch Św. będąc na Jasnej Górze, mając również to przykrycie ofiarowałam się duchowi, który do mnie przemówił i oddał mi swoją koronę.

Za każdym razem prosiłam kapłana o podanie mi komunii św. w dwóch postaciach, opłatka umoczonego w winie.

 

Mając tą uniwersalną świadomość Chrystusową możemy wejść na ścieżkę własnego uwalniania swojej duszy, na podobieństwo Marii Magdaleny i Chrystusa Jezusa.

 

Czytając Ewangelię Marii Magdaleny, która była ukrywana aż do czasów obecnych, straciliśmy wiele nie biorąc pod uwagę żeńskiego pierwiastka naszej duszy.

Maria Magdalena jest symbolem nowej duszy, lub też „umysłu” (nous), czyli nową zdolność myślenia, która uwolniła się od ziemskich sił natury. Poprzez tę zdolność dusza otrzymuje „wzrok”, może widzieć Prawdę.

W chwili, gdy Piotr reaguje buntowniczo, (tutaj przemawia głos gniewu i ignorancji), wsparcia udziela jej Mateusz (Lewi), który wierzy Marii.

Rozpoznaje, że Zbawiciel uznawał Ją najbardziej spośród wszystkich uczniów.

Widzi on bezpośrednie połączenie pomiędzy wiarą nowej duszy i odpowiedzią udzieloną przez Zbawiciela.

Ewangelie dostarczają wielu wskazówek na temat fundamentalnej przemiany, drogi od stanu duszy Magdaleny do stanu duszy Marii, a także życia, które musi wieść odnowiona dusza pozostając jeszcze w tym świecie.

 

 

 

 

 

 

   7.   Biblia Ubogich  (Biblia Pauperum)

 

Jest rodzajem ilustrowanej książki zawierającej bogaty zestaw wczesnośredniowiecznej ikonografii religijnej. Przeznaczona była na użytek zakonnych kaznodziejów, niezbyt biegłych w łacinie, oraz pośrednio dla niewykształconych świeckich, którym miały być uprzystępnione w obrazowo - dydaktycznym zestawieniu najważniejsze wydarzenia biblijne i ich znaczenia dogmatyczne.

Tu bym chciała dołączyć obrazek z Biblii Pauperum z roku ok. 1450, strona 40, gdzie pokazane jest koronowanie oczyszczonej i skruszonej duszy (ogniwem łączącym pomiędzy duchem a ciałem) Marii Magdaleny w niebie.

 

 

Biblia Pauperum ok. 1450 r. str. 40

 

Odczytujemy w Objawieniu Jana rozdział 21, Anioł Boży uchwycił Jana Ewangelistę, został porwany w duchu. Chciał pokazać mu tajemnice Boga i powiedział: "Pokażę ci Oblubienicę, Małżonkę Baranka". Anioł mówi do wszystkich pod jednym, że będą mieli słuchać ducha niewinnego Baranka, Chrystusa, który koronuje tą niewinną duszę.

 

Odczytujemy w Pieśni Salomona, w rozdziale 4, gdzie sam oblubieniec mówi do oblubienicy, gdy przybliża ją do siebie i mówi: "Jesteś piękna, moja przyjaciółko, i nie mam na tobie żadnej  plamy. Chodź, moja przyjaciółko, chodź, musisz dostać swoją koronę".  Prawdziwym oblubieńcem jest Chrystus, który bierze oblubienicę, czyli d                  uszę bez skazy wszelkich grzechów, do siebie i doprowadza ją do wiecznego odpoczynku i koronuje ją koroną nieśmiertelności.

 

Powyżej jest tłumaczenie z łaciny na duński i później na polski.

 

Jezus powiedział do uczniów po zmartwychwstaniu: „ Pokój niech będzie z wami”.

Cytat ten wskazuje na nosiciela Iskry Ducha Pokoju, w którym się uaktywnił w Jezusie, po Jego Zmartwychwstaniu.

Otrzymuje on radę, aby pragnąć i poszukiwać pokoju między apostołami, która przekracza wszelkie zrozumienie i charakteryzuje się harmonią, ciszą oraz wewnętrznym, duchowym doświadczeniem.

 

Wiadomo, że inni na przykład katarzy czy muzułmanie, pozdrawiali/pozdrawiają się tymi słowami, również poza murami swojego kościoła.

W Polsce spotyka się czasami pozdrowienie „Szczęścić Boże”, ale o pokoju nie pamięta się.

 

Dopóki wola nasza podąża za pragnieniami tego świata, dusza człowieka również będzie do niego przywiązana.

Nieświadomość boskości jest ostatecznym grzechem”, czytamy w tekście przypisywanym egipskiemu mędrcowi Hermesowi Trismegistosowi.

(Copenhaver Brian P.  wyd. Hermetica 1992, traktat XI, 21, s. 42).

 

Pozwolę sobie na koniec moich rozmyślań i cytatów z książki

„ARCHIWUM Jezusa”, podziękować autorowi za tak inspirującą książkę.

Pragnę spotkać się  z Mi-cha-el BA-i-GEN-T osobiście tu na ziemi, a jak by to nie było możliwe to w innym świecie i podziękować mu za jego wkład w rozumieniu moich osobistych przeżyć, poprzez poznanie życia Jezusa w inny sposób niż mi to było dane w kościele KRK.

 

 

 

 

 

 

   8.   W Ewangelii Pistis Sophii

 

Valentinus pisze:

Ci którzy są ze Światła nie potrzebują misteriów, ponieważ są oczyszczonymi światłami: to rasa ludzka ich potrzebuje, ponieważ jest ona materialnym odpadem.

Z tego powodu nie ustawajcie w poszukiwaniach aż znajdziecie oczyszczające misteria.

Wyrzeknijcie się całego świata i wszelkich z nim powiązań, abyście nie musieli gromadzić dodatkowej materii ponad tę, którą już nosicie w sobie.

Nie ustawajcie w poszukiwaniach, aż odnajdziecie misteria Światła, które oczyszczają ciało materialne i przemieniają was w oczyszczone światło, abyście mogli wznieść się na wyżyny i przeniknąć wszelkie obszary wszelkich wielkich emanacji Światła i zostać królami Królestwa Światła na wieczność.

Ten, kto podąża za Światłem, poszukuje i nie jednoczy się z naturą!

Ten, kto poszukuje misteriów światła duszy, wypełnia swoje serce Światłem misteriów.

Jedyna rzecz, którą zachowuje to niezachwiana wiara w prawdę, ponieważ pozostawia on wszystko inne, aby móc stać się jednym z najwyższą zasadą działającą w jego sercu.

 

Stąd też pochodzi wezwanie: „niech ten, który poszukuje, nie ustaje w poszukiwaniach”.

 

To ciągłe poszukiwanie jest niezwykle istotne, ponieważ to przezeń możemy zmienić naszą świadomość.

Samo oddanie oznacza świadomość tego, że nowe siły, wysokie wibracje Światła, rozprzestrzeniają się w człowieku.

Jest to ścieżka róży we wnętrzu człowieka  (czego jeszcze nie rozumiałam, gdy słyszałam: „Bądź jak róża!”)

Wiedza, nieodparta pewność, że Światło jest w nas aktywne, zawsze pomaga nam odzyskać punkt oparcia oraz daje nam siłę abyśmy mogli iść dalej. Samo oddanie jest życiem na podstawie tego wglądu i zaufania. Takie jest znaczenie wizji doświadczonej przez główną postać Ewangelii Marii: są to nowe siły duszy (symbolizowane przez Jezusa), które stały się aktywne w polu oddechu, w jądrze istoty człowieka.

 

Jak mówi Ewangelia Pistis Sophii, ostatecznie Jezus (w tym momencie wątpię czy to był Jezus, a może Lucyfer), Zbawca, zwraca się do wątpiących i kwestionujących uczniów i pokrzepia ich następującymi słowami:

 „Dla dobra rasy ludzkiej, z powodu jej materialności, rozerwałem się na kawałki i sprowadziłem na nich wszystkie misteria Światła, abym mógł ich oczyścić, albowiem oni są odpadem całej materii; w przeciwnym razie żadna dusza z całej ludzkiej rasy nie zostałaby ocalona, i nie byliby oni w stanie odziedziczyć Królestwa Światła, jeśli nie sprowadziłbym na nich oczyszczających misteriów.

 

Tak nie mówi Jezus, który sam przechodził Kundalini i sam zmartwychwstał duchowo, oświecony przez Światło.  Dlatego nie wierzę w prawdę w Ewangelii Pistis Sophii. Kto ją napisał i kiedy???

W Nowym Testamencie nie ma mowy o Królestwie Światła, ale o Królestwie Niebieskim, Królestwie Bożym.

„Światłem ciała twego jest oko twoje” (Mt. 6,22).

 

Nie ma żadnej mowy o świetle twojego umysłu. Mogłam pojąć światło wychodzące z piersi/serca ale i to mnie zawiodło. Nie możemy być światłem tu na ziemi, możemy mieć błyszczące szaty, białe, ale dopiero w Niebie świecić.

Możemy emanować poszczególne kolory, ale nie być przeźroczystym światem.

 

 

 

 

 

 

 9.   Kto chce wprowadzić ludzi na manowce?

 

Mnie też ukazał się taki „Jezus ufam Tobie” w telewizji, gdzie świeciło mu światło z piersi, takiego miejsca gdzie można spotkać śmierć (jak w kabale) a nie z serca, które jest więcej na lewo (w przeważającej większości u ludzi).

Zaufałam mu i co się stało, pewnego razu kiedy byłam zawiedziona przez mojego męża, powiedziałam, że kocham go więcej niż mojego męża. Zrobiłam nawet powiększenie jego obrazu, bo postanowiłam go wyhaftować.

Jednak on to wykorzystał, wszedł do mojej macicy i pieścił mnie, tak jak żaden mężczyzna tego mi nie zrobił. Czułam się opętana przez niego, chociaż nie powiem, że to nie sprawiało mi przyjemności. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że to moje własne ręce to robią ale są pod kontrolą jakiejś demonicznej siły.

Po tym wszystkim czułam jakby nadal oczy tego „Jezusa ufam Tobie” nadal wpatrywały się we mnie.

Zaczęłam pozować przed nim, jeśli mu tak się podobam.

W końcu miałam tego dosyć.

 

Postanowiłam rozbić gipsową figurkę Dawida, którą mieliśmy w pokoju i inną plastykową figurkę Afrodyty greckiej bogini trzymającej w prawej ręce jabłko.

Nie podobały mi się ich wibracje/skojarzenia.

Finał był taki, że mąż zadzwonił do lekarza i wylądowałam w psychiatryku.

Stamtąd wydostałam się, dopiero po podarciu obrazka „Jezu Ufam Tobie” z tymi smugami światła. A po przybyciu do domu zdjęłam ze ściany powiększenie tego obrazu ze światłem z piersi.

Później na obraz, założyłam moje majtki, związałam go niebiesko czerwonymi sznurkami w specjalnej reklamówce srebrnej z taką reklamą jakiejś damy na niej i całość wyniosłam do piwnicy.

Nie sądzę, że prawdziwy Jezus byłby w stanie tak mnie wykorzystać.

Dlatego też nadal uważam, że obraz namalowany przez Alfreda Kazimierza Hyłę, to DEMON ZWODNICZY.

Tu „Jezus???” jest za bardzo sexy i podniecający jak na mój gust.

Chyba, że siostrom w Łagiewnikach to nie przeszkadza!

 

Albo jeszcze coś nowego to, że nasz świat stworzony jest przez tego Lucyfera.

Tak więc muszę pogodzić się z tym faktem i zacząć myśleć inaczej.

 

Ale jak do tej pory nie jestem przekonana. Nie mogę też pogodzić się z faktem, że papież Jan Paweł 2 poświęcił świat temu demonowi „Jezu ufam Tobie”.

Co z tego wyniknie, pożyjemy i zobaczymy.

 

Tak więc NIE polecam zagłębiania się w tą Ewangelie Pistis Sophii, którą propaguje Różokrzyż w swoim „Pentagramie”.  Już sam znak, który był na okładce zraził mnie i przeczuwałam zwodzenie.

 

To nie zmienia moich poglądów na światło wewnętrzne które jest w nas, ale to jest światło koloru białego po zamieszaniu się żółtego, jasno niebieskiego, które ma papiestwo w swoich flagach Rzymskich, oraz tego magenta, które posiada Maria Magdalena.

 

I ja też, jako że posiadłam od Niej czakrę korony, mam magenta światło wewnętrzne. Mam też ciemno niebieski kolor zewnętrzny, kolor otwarcia czakry trzeciego oka, abym głosiła Ewangelię Chrystus Jezusa i Marii Magdaleny wszystkim narodom.

Panią Wszystkich Narodów, jest moja matka duchowa Maria Magdalena, która ma władzę razem z Panem Wszystkich Narodów – Chrystusem Jezusem moim wybranym ojcem duchowym, który mi nie powiedział córko, ale tylko, że nie jest lepszy od nas (w tym czasie miałam na myśli tego co mnie pobłogosławił na Jasnej Górze no i mnie).

Ja jestem teraz przedstawicielką moich duchowych rodziców oraz z genów moich ziemskich rodziców: Jana i Anny ( w połączeniu tych imion jest JANNA – co znaczy po arabsku RAJ).

A skoro mam także nazwisko GEBus, czyli jestem od GEB. A jak wiadomo to był bóg Ziemi, tak więc przyjmuję Ziemię pod swoje władanie.

 

Ale nie ludzi, którzy nadal zachowują swoją wolną wolę.

 

Tak mi dopomóżcie moi duchowi i ziemscy rodzice i ich uświęcone człony drzew genealogicznych.

 

 

 

 

 

 

   10.   Sen 29 maj 2013 godz. 03.57 na 03.58.

 

Poszłam spać i śniłam, że zatrzymałam jakąś kobietę jadącą samochodem i prosiłam o podwiezienie.

W samochodzie powiedziałam jej że jestem przebóstwiona. Poczułam tak jakby ulgę. Tak jakbym za długo trzymała to w sobie w tajemnicy.

Później pomodliłam się za tych co mnie czasami podwozili i nie chcieli za to pieniędzy, a w zamian prosiłam ich aby sobie coś pomyśleli, żeby im to się spełniło, a ja będę się modlić w tej intencji.

Takie podwiezienia były mi konieczne kiedy odwiedzałam grób dziadka (ojca taty) a potem szłam na grób babci ok. 6 km. Babcia wyszła drugi raz za mąż i jest pochowana na innym cmentarzu i nie zmieniła nazwiska.

A ponieważ nie ma tam bezpośredniego połączenia/komunikacji miejskiej, wiele razy musiałam iść pieszo.

 

Dzisiaj rano t. j. w Boże Ciało miałam taki przebłysk myśli o świetlistym krzyżu.

Tak mi przyszło na myśl, że dopiero po połączeniu Chrystusa Jezusa drogi Kundalini pionowej tzw. przeze mnie sakralnej zaczynającej się od „czakry sacrum” i Marii Magdaleny poziomej Kundalini zaczynającej się od serca nastąpiło ich połączenie w czasie tak zwanego mistycznego ślubu.

Dopiero teraz stanowią pełnię i wzajemnie się adorują. Teraz są jak bóg, gdzie jest połączenie męskiej i żeńskiej energii, czyli płynie w nich boska energia.

A ja jestem tym zerem, czyli ich ziemskim uziemieniem.

Tak więc możemy Ich traktować jako spełnienie – połączenie duszy z duchem i przebóstwieniem.

Nie osiągnie się bóstwa wywołując Kundalini poprzez praktyki jogi, czy poprzez jakieś narkotyczne środki. Można doznać jakiego olśnienia inną rzeczywistością, ale nie można uzyskać boskiej energii.

 

Nie zgadzam się z twierdzeniem Kościoła Rzymsko Katolickiego, że dzisiaj przeżywamy dzień kiedy bóg dał się poznać ofiarując nam swoje ciało i krew przymierza.

Jezus nie nazywał siebie bogiem, ale bramą, drogą, światłem, mającego wodę żywą, którą możemy pić.

Tak więc spożywając Jego ciało i pijąc Jego krew kierujemy się na jego Ojca, Ducha,  który jest w niebie.

Jak poznamy jego Ojca, Ducha do którego kieruje nas Jezus, to zrozumiemy o co tu chodzi.

 

Ja będąc dzieckiem rozdzielałam Jezusa od Boga Najwyższego.

 

Patrząc na ukrzyżowanego Jezusa współczułam mu w cierpieniu, jako Barankowi Bożemu, ofiarowanemu za nasze grzechy i miałam silne pragnienie być czystą istotą.

 

Czytanie w dniu dzisiejszym:

 

Z Księgi Rodzaju 14, 18-20 czytamy:

Melchizedek zaś, król Salemu, wyniósł chleb i wino; a [ponieważ] był on kapłanem Boga Najwyższego, błogosławił Abrahama, mówiąc:

Niech będzie błogosławiony Bóg Najwyższy, który w twe ręce wydał twoich wrogów! Abraham dał mu dziesiątą część ze wszystkiego.

 

 

Psalm 110     Chrystus Królem i Kapłanem – Królem

 

4.                                      Pan przysiągł i żal Mu nie będzie:

„Tyś Kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka”.

 

 

Psalm  (109, 1)  Davida

Rzekł Pan Panu  memu:

Siądź po prawicy mojej,

Aż położę nieprzyjaciół twoich podnóżkiem nóg twoich.

 

Czyli jest wielu Panów którzy toczą walkę o władzę!

 

Coś takiego było w innych opisach walki bogów (Strategia Bogów – Erich von Daniken).

 

A komu Bóg udzieli władzę zobaczymy kiedy Wszystkie Narody  przyjmą wspólną wiarę i będą wyznawać Boga Najwyższego, a nie tylko Syna/Córki Bożych, których jest/było wiele.

 

 

 

 

 

 

 

   11.   Cudowne rozmnożenie chleba

 

Ewangelia według św. ŁUKasza  9

11. O czym, gdy się dowiedzieli rzesze, poszły za nim. I przyjął je, i pouczał o Królestwie Bożym, a tych, którzy uleczenia potrzebowali, uzdrawiał.

12. A już się był począł dzień ku wieczorowi chylić.

Tedy przystąpiło dwunastu i rzekło mu: Odpraw rzeszę, aby idąc do osad i wsi okolicznych, znalazły gospodę i żywność: tutaj bowiem jesteśmy na miejscu pustynnym.

13. Ale on im rzekł: Wy dajcie im jeść. Oni odpowiedzieli: Mamy tylko pięć chlebów i dwie ryby; chyba że pójdziemy i nakupimy żywności dla wszystkich tych ludzi.

14. Było bowiem około pięciu tysięcy mężczyzn.

16. A On wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo i odmówiwszy nad nimi błogosławieństwo, połamał i dawał uczniom, by podawali ludowi.

17. Jedli i nasycili się wszyscy, i zebrano jeszcze dwanaście koszów ułomków, które im zostało.

 

„Jezus Cudotwórca”  jak Merlin czy inny magik Szymon Mag ale magia inna – cud po spojrzeniu w niebo. I do takiej magii słowa mamy dążyć, budzić w sobie takie umiejętności.

To tego potrzebna jest miłość, wiara która może przenosić góry i pomoc Ducha Stworzyciela.

Nasze myśli muszą być czyste jak kryształ i intencje skierowane na innych ludzi – wtedy nasze myślokształty mogą być zmaterializowane.

Będziemy wtedy podobni do Chrystusa.

 

Spontaniczną „Kundalini od serca” przechodziła Maria Magdalena, a po jej uzdrowieniu/inicjacji przez Jezusa, zostały oczyszczone wszystkie jej siedem czakr (czyli pełnia).

Po przejściu procesu zwanym Kundalini, uzyskała dar wizji duchów.

To ona pierwsza widziała zmartwychwstałego Jezusa.

Ona też widziała Aniołów w grobie.

Tak więc został obudzony duch w niej, zaczął on świecić od wewnątrz, dlatego inni apostołowie nie mogli pojąć tego co ona była w stanie zrozumieć.

Jak widać, była ona najbliżej Jezusa i jego słów, które rozumiała, co nie zawsze podobało się innym męskim apostołom.

 

Kundalini od serca opisuje na swojej stronie internetowej Wiesława: www.vismaya-maitreya.pl mam nadzieję, że mi pozwoli na powielenie tego.

Pomiędzy główną czakrą serca i główną czakrą gardła znajduje się 7 mniejszych czakr serca. Każda z nich posiada odmienną energią miłości. Leżą one w prostej linii. U normalnych ludzi są bardzo maleńkie, ok 1,5-2 cm średnicy. Budzą się i rozwijają pod wpływem kundalini.

MAŁE CZAKRY SERCA

Czakra 1, leży poniżej głównej czakry serca na najniższej kostce w pośrodku klatki piersiowej. Zawiera energię, która otwiera człowieka na prawdę i fałsz.

Czakra 2, leży powyżej pierwszej. Porządkuje i balansuje energię, która pomaga łączyć się z innymi ludźmi. Odpowiedzialna za stosunki międzyludzkie i ideały. Kiedy się prawidłowo rozwija taka osoba nie manipuluje już innymi, nie kontroluje, posiada dużą odpowiedzialność. Potrafi zrezygnować ze wszystkiego na korzyść innego człowieka.

Czakra 3 - znajduje się między piersiami. Posiada energię, która pozwala prawidłowo żyć. Ta czakra rozwija się najmocniej pod wpływem kundalini. Wtedy też w człowieku rozwija się prawidłowa osobowość, odkrywa źródło boskości, łączy się z nim. Wzrasta osobiście i człowiek jest gotowy do powrotu do oceanu Miłości połączyć się z energią Boga.

Czakra 4 - leży powyżej czakry 3. Odpowiedzialna za wybaczanie. Wybaczanie jest wspaniałym błogosławieństwem dla tego który daje i, który przyjmuje.

Czakra 5 - leży powyżej 4. Jej funkcja chęć do życia, balans i współczucie. Mała czakra serca 5 zwana jest - współczujące serce. Ta czakra powoduje, że ludzie są otwarci na innych. Od tego momentu kiedy ona się otwiera nie mają problemu mówić otwarcie o tym co dręczy człowieka. Ta czakra jest również zwana emocjonalnym odkurzaczem.

Czakra 6 leży powyżej 5. Otwiera człowieka na wyższe spirytualne cele. Zamienia energie miłości na energie spirytualne. Otwarcie tej czakry otwiera człowieka na wyższy poziom spirytualny. Od tego momentu człowiek czuje potężną miłość do Boga. Ta miłość, którą czujemy do innych ludzi jest od tej chwili bardzo maleńka w porównaniu do tej. U kogo ta czakra jest zamknięta rozpoznaje tylko miłość człowieka.

Czakra 7 - leży powyżej 6 już blisko szyi. Otwiera energię - pomoc bezinteresowna, służba dla innych.

Tak zwana czakra - służba. Od tej pory życie takiego człowieka się zmienia, nie żyje dla siebie tylko dla innych. Nie ma już żadnej siły aby takiego człowieka cokolwiek zatrzymało od tego zadania.

 

Nie jestem specjalistką od czakr ale polecam książkę Zbigniewa Święć „Czakram Wawelski” i inne samo- studia z tej ukrytej wiedzy.

 

I tak chciałabym pomóc wszystkim, którzy są więzieni za swoje przekonania.

Pomóc tym wszystkim, którzy są przymusowo faszerowano środkami psychotropowymi, które nie pomogą oczyszczać się duchowo.

To jest takie moje zadanie - musimy walczyć z mafią firm produkujących środki lecznicze, uzależniające. To jest podobne do walki z mafiami sprzedającymi narkotyki (i tu poddaje się/jest bezradna - policja niemal we wszystkich krajach).

Ale może tutaj jest trudniej przebić się z posłannictwem jako, że to jest ukryte pod płaszczykiem pomocy cierpiącym i po płaszczykiem izolowania ludzi myślących czy postępujących inaczej niż utarte normy ustalone przez uśpionych duchowo, rządzących lub ludzi, którzy za wszelką cenę chodź by po trupach, chcą wzbogacić się i dominować nad innymi.

Ja to nazywam Państwem w Państwie.

 

Mogą zrobić z tobą wszystko co im się podoba – ukarać, nakarmić w ukryciu np. w zupie czy napojach; narkotykami, a nawet napaść na ciebie i wstrzyknąć substancje jakie im się podobają. A nawet mogą otworzyć troją czaszkę i umieścić czip – coś takiego zrobiono kiedyś mojemu znajomemu w Danii.

W cały ten system włączone są służby porządkowe, myślę tu o policji, sądzie i innych instytucjach reprezentujących rząd.

Dlatego też do tej pory nie wydawałam jeszcze mojego pamiętnika z obawy o życie.

 

Mało tego, na rodziny wywiera się presję tzw. pomocy, czyli obowiązku zgłaszania do lekarza osób zachowujących się inaczej niż oni sami. Nagłaśnia się i straszy osobami psychicznie chorymi, mimo że nie wiadomo o co tu chodzi. Pojęcie Procesu Kundalini całkowicie nie jest znane służbom medycznym. Tak więc nie pomaga się tym ludziom a wręcz przeszkadza. To tak jakby regulować przypływ rzeki poprzez zamknięcie koryta rzeki, zamiast jej regulacji i poszerzania. Policjanci w pełnym uzbrojeniu potrafią wchodzić do twojego domu pod różnym pozorami (zabrano mi nawet prawo jazdy).

 

Do tego kościół współpracuje z nimi. Wykonują tak zwaną przeze mnie  ABORCJE DUCHOWE.

 

KRK nie musi mieć Inkwizycji, palić ludzi na stosach, a mając długie ręce w psychiatrii likwiduje to co im przeszkadza.  Jakim prawem pozwala się kapłanom KRK na wchodzenie do pokoi pacjentów?

 

Nie bada się również tego czy ktoś zachowuje się inaczej z powodu zażywania narkotyków.

A wręcz przeciwnie, uzależnia się ich od innych środków narkotycznych, niszcząc ich umysł.

Spotkałam wielu ludzi co zostali uzależnieni od tabletek psychotropowych.

Tak więc marzę o założeniu takiego:

Centrum psycho – neuro - teologicznego” gdzie można prowadzić naukowe badania tego zjawiska obudzeniu boskiej energii tzw. Węża Kundalini. Dopóki nie weźmie się sprawy w swoje ręce i nie udowodni naukowo istnienie takiej boskiej siły/energii, ten  uśpiony świat nie pojmie tego procesu i ludzie będą cierpieć w szpitalach psychiatrycznych, no i nawet  po wypuszczeniu na wolność, bo nie zrozumieją tego procesu i nie będą wiedzieli jak sobie pomóc.

KRK robi egzorcyzmy, czyli wyrzuca coś, nie zapełniając niczym i na to miejsce wchodzi wiele innych demonów, albo człowiek poddaje się im i odczuwa trochę ulgę ale to tylko do czasu. Dlatego ostrzegam.

 

Marzy mi się taki ośrodek pomocy ludziom z spontanicznie przebudzoną Kundalini.

Tu nie chodzi mi o jej prowokowanie, budzenie, tak jak to mają za cel wszelkie „joga kundalini” warsztaty, ale o nauczanie, informowanie i modlenie się.

Dobrze by tu było połączyć to z pracą na świeżym powietrzu, np. w ogrodzie lub pomocy innym np. starcom czy niesprawnym fizycznie, opieką nad innymi potrzebującymi.

To znaczy dawać i otrzymywać.

 

 

 

 

 

 

 

   12.   Pogotowia Spirytualne

 

Cytuje znów p. Wiesławę: www.vismaya-maitreya.pl/kundalini_chrzest_ogniem.html

 

W USA i Kanadzie są Pogotowia Spirytualne, zatrudniające osoby znające ten temat, czynne 24 godz. na dobę. Pomagają na różne sposoby ludziom uwikłanym w procesy wyższego rozwoju świadomości, transformacji. Niestety, bardzo mało jest lekarzy którzy potrafią naprawdę pomóc, w tym ciężkim dla człowieka okresie. Ciągle ta wiedza jest tajemnicza. Wielu lekarzy w ogóle nie wierzy w ten proces. Symptomy Kundalini leczą jak chorobę, co w konsekwencji tylko pogarsza ten stan. Nie jest to tylko jeden symptom ale cały kompleks fizycznych, psychicznych a także mistycznych i rodzinnych powiązań.

 

Warto zastanowić się nad określeniem "chrzest ogniem", i odnieść go do zapowiedzi Jana Chrzciciela, który stwierdził iż po nim pojawi się ktoś, kto "będzie dokonywał chrztu ogniem”, ale to nie jest on.


Kundalini nie jest chorobą, jest transformacją!

A wszystkie objawy chorobowe to zjawisko pseudo - choroby. Bardzo często jest to bolesny proces trwający długie lata.

Kundalini to chrzest ogniem.

Ogniem nad ognie, złotym. W nadchodzących czasach będzie na świecie więcej ludzi "ochrzczonych w złotym ogniu". Toteż powinniśmy więcej na ten temat wiedzieć.

 

Również stare manuskrypty opisują tą energię jako dwa skręcone węże biegnące przez całe ciało człowieka. Słynny kaduceusz, symbol medycyny, zdrowia, healingu i transformacji.

 

Również symbol DNA. Kiedy budzi się Kundalini następuje wyższy rozwój człowieka poprzez aktywizację DNA.

 

Sekretne drzewo życia.

Sekretna realizacja Boga.

Korzeń Kundalini (kaduceusz ) reprezentuje centralny układ nerwowy (kręgosłup).

Teraz wrócę do innej ścieżki płynącej od obudzenia czakr, którą przeszedł Jezus.

U niego to już było od urodzenia, odziedziczył poprzez wiarę jego rodziców.

Już w 12 wieku był tak rozwinięty duchowo, że mówił o swoim Ojcu Duchowym.

Jak wiemy z Ewangelii nie interesował się swoimi rodzicami ziemskimi. Zagubienie w świątyni Jerozolimskiej. Nigdy nie zwracał się do swojej rodzicielki Matko ale Niewiasto.

Ona jak i inna jego rodzina też nie rozumiała go myśląc, że postradał zmysły.

 

Też nie rozumieli Go uczeni w piśmie.

Ewangelii św. Jana: 8,22 „... Czyżby miał sam siebie zabić, skoro powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie?;

8,48 „..jesteś opętany przez złego ducha...”;

8,52 „Teraz wiemy, że jesteś opętany.”;

10,20 „...On jest opętany przez złego ducha i odchodzi od zmysłów.

 

Podobnie i teraz kapłani nie pojmują zjawiska spontanicznego wzrostu energii boskiej, „Węża Kundalini”, i wysyłają ludzi w ręce psychiatrów. Nie potrafią pomóc ludziom, bo sami nie są oczyszczeni na tyle aby mogli sami obciągnąć łaskę poznania Ducha Bożego.

 

I znów cytat od Wiesławy:

„Kundaliniowe” problemy związane są z duchowym przebudzeniem, tutaj szybko zauważymy, że nasze dotychczasowe zasady życia duchowego ulegają dużym zmianom, widać to natychmiast. Mamy niesamowite parcie na Boga. Odrywa się od nas potężne pragnienie bycia z Bogiem, odkrywamy Go na nowo, pragniemy indywidualnie doświadczać jego mądrości, miłości, jest to tak potężne uczucie, że nawet niezrozumiałe dla tego człowieka, który go doświadcza. Tutaj jest niezaprzeczalny dowód otwierania się tej energii.

 

W Ewangelii św. MATeusza   4, czytamy:

POST I KUSZENIE

Wtedy Jezus zawiedziony był na pustynię przez Ducha, aby był kuszony przez szatana.

A gdy pościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, potem łaknął. I przystąpiwszy kusiciel, rzekł mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzecz, aby te kamienie chlebem się stały. On zaś odpowiadając rzekł: "Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek: ale wszelkim słowem, które pochodzi z ust Bożych" (Powt. Pr 8, 3).

 

Znów wziął go diabeł na górę wysoką bardzo, ukazał mu wszystkie królestwa świata i wspaniałość ich, i rzekł mu:

To wszystko oddam tobie, jeśli upadłszy złożysz mi pokłon.

Tedy mu rzekł Jezus: Idź precz, szatanie, albowiem napisane jest:

Panu Bogu twojemu kłaniać się będziesz i Jemu samemu służyć będziesz (Powt. Pr. 6,13).

Wówczas opuścił go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i służyli Jemu.

 

Tu widać jak Jezus przechodził duchową ścieżkę poznania i rozeznania duchów.

 

„Wynika z tego tekstu, że nie wszystkie pokusy miały charakter zewnętrzny, ale że przynajmniej wizja wszystkich królestw świata dotyczyła pewnego procesu wewnętrznego”- czytam w komentarzu do tej Ewangelii, w Biblii którą dostałam od katolickiego księdza w 1963 roku na zakończenie nauki religii w VII klasie, za pilność i piękne prowadzenie zeszytu.

 

Ale ten proces wewnętrzny nie jest i nie był znany tym kapłanom, których poznałam w ciągu mojego całego życia.

Dopiero wtedy kiedy sama doświadczyłam tego procesu, po pobłogosławieniu mnie przez jednego bezdomnego na Jasnej Górze w 1997 roku.

Tak bym chciała odnaleźć tegoż tak uduchowionego mężczyznę albo anioła.

Bo przecież słyszałam: „Idź za aniołem”, ale ja nie wiedziałam, że to był Anioł - człowiek.

A teraz inna sprawa, tego postu. Dzisiaj nie dałoby się uciec na pustynię, opuścić dziecko, męża i odizolować się. Też nie będziesz w stanie żyć bez pracy państwowej, chyba że zdecydujesz się na bezdomność.

A spróbuj nie jeść parę dni, to będziesz podejrzana o chorobę.

Ja kiedyś nie jadłam jeden dzień, to przywiązano mnie do łóżka i nakarmili przymusowo.

Tak więc Jezus był w innej rzeczywistości, nie miał wtedy dzieci i żony, żadnych obowiązków rodzinnych i mógł się wyizolować. Tak, tak powiecie, że zmarł, że nie miał potomstwa (a może jednak miał?).

Co do tego, że miał potomka, wynikające z książek, zbyt dobrze napisanych i udokumentowanych. A kiedy spytałam mojego Anioła Stróża o życie seksualne Jezusa dostałam odpowiedź, że nie miał z Marią Magdaleną, ale miał z inną kobietą.

Z książek Laurence Gardner możemy przeczytać wiele na temat potomków Jezusa ale ich promowanie nasuwa mi wątpliwości.

 

Dziwne, że tak KRK wymiótł wszystkie ślady i pamięć o ziemskiej rodzinie Jezusa, czyli o Jego człowieczeństwie.

 

Z „Archiwum Jezusa” – Michael Baigent, czytamy:

W Narbonne, ważnym rzymskim porcie handlowym u ujścia rzeki Aude we Francji, mieszkała być może najstarsza żydowska społeczność w całym regionie.

Tam też  znaleziono najstarsze dowody świadczące o istnieniu żydowskiej diaspory we Francji. Narbonnee i Marsylia były dwoma dużymi miastami w tym regionie, których nazwy padają w legendach mówiących o przybyciu z Bliskiego Wschodu Marii Magdaleny.

Wdaje się prawdopodobnie, że właśnie z tej żydowskiej społeczności na południu Francji pochodził widziany przez kanonika Lilleya dokument mówiący o tym, że Jezus żył jeszcze w 45 roku naszej ery. Jak pamiętamy, kanonik Lille twierdził, że rękopis znajdował się kiedyś w rękach gnostyckiej społeczności żyjącej w tym regionie, czyli katarów. Ta informacja również prowadzi do wniosku, że dokument pochodzi właśnie z południa Francji.

Sławny żydowski podróżnik i pisarz, Beniamin z Tudeli, odwiedził Narbonne około roku 1166 i napisał, że na czele tamtejszej diaspory stoi potomek Domu Dawida, co jest stwierdzone w jego drzewie rodzinnym. Szuckerman, A Jewish Princedm in Feudal France 768-900 str. 58).

 

 

Tajemnice Marii Magdaleny  -  Laurence Gardner

podaje genealogie Jezusa:

JEZUS Mesjasz urodzony w 7 p. n. e. zmarł w 73 n. e.

Ojciec przybrany: Josef ab Heli

Matka: Maria,  tutaj pragnę dodać, że była ona drugą córką po Salome (Helenie, żonie Szymona Maga, zwanym również Lazarusem)

Bracia: Jakub (ha Rama Theo, Józef z Atymei), Szymon, Joses (Józef), Judas

Siostry: Maria ( Maria żona cygana Jakuba Kleopasa), Joanna, Sara (Salome)

Babcia: Anna

Dziadek: Joakim (patriarcha Eliasza)

 

 

To że Jezus cierpiał fizycznie i psychicznie widać w opisie krwawych krwi.

 

Ewangelia św. ŁUKasza  22

W OGRODZIE OLIWNYM

A sam oddalił się od nich jakby na rzut kamienia i upadłszy na kolana, modlił się mówiąc: Ojcze, jeżeli chcesz, oddal ode mnie ten kielich, wszakże nie moja, ale twoja wola niech się stanie.

I ukazał mu się anioł z nieba, umacniając go.

A będąc w ucisku. Tym dłużej się modli.

I stał się pot jego jako krople krwi spływającej na ziemię.

A gdy wstał od modlitwy i przyszedł do uczniów swoich, znalazł ich śpiących ze smutku.

Zjawisko „krwawego potu” nie zawiera w sobie żadnego nieprawdopodobieństwa z punktu widzenia medycyny. Odczuwana groza działa w takim wypadku na współczulny system nerwowy i powoduje wystąpienie krwinek, które zmieszane z potem nazywamy właśnie krwawym o tym - czytam w przypisie.

Jak widać Kundalini nie jest tylko czystą duchowym ale również fizycznym procesem.

 

Jak pisze Wiesława na swojej stronie internetowej:

„Samo przebudzenie Kundalini, które wywołuje nadal tyle nieporozumień nie jest przyczyną problemu człowieka. Ta energia ogromnie wzmacnia i pogłębia wartości ciała i ducha. I chociaż Kundalini budząc się potrafi wyzwolić wiele bolesnych symptomów, nasze ciało wydaje się być w zupełnym chaosie, to jednak prowadzi człowieka do lepszego zdrowia, pogłębienia świadomości, otwiera głęboką intuicję i wewnętrzne furtki mądrości. Jest to energia geniuszu. Energia Kundalini sama odbudowuje ciało ludzkie, usuwa toksyny, leczy zniszczone struktury, nawet DNA, lecz na cały ten proces potrzebne jest wiele lat, wszystko także zależy w jakiej kondycji jest nasze ciało w chwili przebudzenia się Kundalini.”

Podobne objawy występują, kiedy ktoś przeżywa mękę i ukrzyżowania Jezusa, kiedy doznają stygmatów.

 

Kiedyś próbowałam zrozumieć stygmaty katowickiej stygmatyczki Katarzyny Szymon.

Leżąc tak na łóżku i wspominają sobie jej życiorys, bo byłam proszona, aby przetłumaczyć na duński tekst do filmu, przez znajomego z Gdańska, który czynnie działa na rzecz uznania Katarzynki (bo tak ją nazywaliśmy potocznie) za świętą.

www.katarzynaszymon.pl

 

Nagle poczułam w sobie taki ucisk na środek moich dłoni.

Tak jakby jakaś energia wirowała w moich dłoniach i tak jakby chciała się przebić się przez moje dłonie.

Wystraszyłam się i wypowiedziałam: „Jezu, Jezu nie chcę stygmatów”.

 

Byłam za bardzo zmęczona tymi pobytami w psychiatryku, braku poparcia i zrozumienia ze strony mojego męża, który był więcej wierny propagandzie swojego rządu i jego prawu, niż poddaniu się moim prośbom o zostawienie mnie w spokoju. Zdawałam sobie sprawę, że otrzymanie stygmatów stałoby się końcem mojego związku małżeńskiego. Chciałabym aby on i mój syn uwierzył w istnienie Boga, ale nie zerwania mojego związku z nimi.

 

Podobnie i ja piszę ten pamiętnik/kronikę aby uświadomić innych o zachodzących procesach fizycznych i psychicznych w czasie budzenia boskiej energii Kundalini.

Aby im pomóc, aby nie cierpieli tak jak ja cierpiałam z powodu niewiedzy mojej i mojej rodziny.

 

 

 

 

 

 

 

   13.   Energia Transformacji

Cytuję ponownie Wiesławę:

Po przeżyciu swoich drastycznych doświadczeń postanowiłam przedstawić światu prawdę o tej energii, wymazać wiele bzdur jakie krążą wkoło tego tematu, wiele mitów, pozwolić sobie mówić jasno i otwarcie, że ta energia naprawdę egzystuje ... czy się komuś podoba, czy nie ... w każdym jednym człowieku i nigdy nie wiadomo, kto będzie tym następnym, u którego może w każdej chwili się ona przebudzić. Toteż czas otworzyć własne zmysły i śmiało mówić na ten temat, a nie wysyłać ludzi do psychiatry czy egzorcysty.

W wielu przypadkach nawet takie zdarzenia jak choroba dwubiegunowa połączona z psychotropami może przedwcześnie wyzwolić Kundalini ... lekarze oczywiście nie rozumieją tego zjawiska i dalej szpikują lekarstwami, tylko, że już silniejszymi, a to może doprowadzić do śmierci albo do schizofrenii, (w Vancouver kilku psychiatrów już pracuje na wyższym polu świadomości, wiedzą o co chodzi... ). Znana jest bardzo dobra książka „Energies of Transformation” amerykańskiej dr. Psychiatrii Bonnie Greenwell, która dokładnie opisuje Kundalini i problem pomyłek lekarskich związanych z tą energią (... a raczej niewiedzę lekarzy na ten temat).

(Ja autorka tej kroniki nie czytałam powyższej książki, jako że nie znam angielskiego, dlatego nie mogę ustosunkować się do jej treści, ale przytaczam tylko to co pisze Wiesława na temat swojego przeżywania Kundalini).

Osobiście przyszło mi zapłacić dużą cenę za swoją niewiedzę na temat Energii Kundalini. Nigdy wcześniej nie słyszałam nawet słowa Kundalini, czakry … etc. Dopiero kiedy została zerwana przede mną ta tajemnicza zasłona powoli prostowałam swoje życie, likwidowałam skutki tego swojego osobistego tsunami, leczyłam emocje, z którymi przyszło mi się mierzyć na początku tego okresu. Pomogły mi wschodnie nauki i religie. Już od kilku lat w moim ciele nie ma żadnych chorób, nawet zazębień, moja pani doktor robiąc mi kontrolne badania mówi: jesteś jak nastolatka ... nie zarabia na mnie przemysł farmaceutyczny. W czasie kiedy przebudziło mi się Kundalini żegnałam się z całym światem i myślałam, że to była już końcówka mojego życia, a obecnie jestem 11 lat starsza od tamtej chwili i zupełnie zdrowa, a wcześniej różnie z tym bywało - wspomina Wiesława.

Czas, aby już uzupełnić tą wiedzę, czas przestać tych ludzi prześladować i wyzywać od New Age, to jest normalny proces w człowieku, który budzi się duchowo i czas się z tym oswoić i zaprzyjaźnić.

Dołączam się do niej i podpisuję obiema rękami, abym tak mogła spotkać się z nią i wspólnie budować to Centrum Badawcze w Polsce. Tak bardzo jestem osamotniona z moimi myślami.

Ale może tak Bóg chce abym dochodziła do prawdy sama. Abym może nie zbaczała z wybranej drogi (drogi oczyszczania swoich czakr poprzez Sakramenty Św., a nie jogę).

I tu przytoczę coś co mnie utwierdziło, że idę dobrą swoją drogą, nie będąc niczyim uczniem tylko Chrystusa Jezusa i Marii Magdaleny.

 

 

 

 

 

 

 

   14.   Tajemna historia świadomości

OSTRZEŻENIE!!!

Przytoczę tutaj coś z niedawno  przeczytanej książki: dr Meg Blackburg Losey pod tytułem „Tajemna historia świadomości”.  Starożytne klucze dla przyszłości pokoleń.

 

O zwiedzeniu jednej Polki, cytuję z książki:

Moim pragnieniem jest, aby zawarte w tej książce informacje i narzędzia pomogły ci nie tylko w teorii, ale także w praktyce. Chcę, żebyś wiedział, że nie musisz być ofiarą życia, że jesteś bogiem, którego poszukujesz. Tak, jesteś aż tak potężny. Pierwszym krokiem jest świadomość i takie zadanie ma ta książka.

 

Jako dziecko w katolickiej szkole, naprawdę rozumiałam znaczenie  świętości i tego wewnętrznego miejsca w sercu serc, w którym możemy zjednoczyć się ze wszystkim, miejsca w nas, które jest połączone ze źródłem, połączenie z pamięcią wszelkich czasów i nieskończonych możliwości, z których możemy stworzyć wszystko, czego pragniemy. Miejsce, które często określa się mianem Boga w nas. To miejsce bywa oszałamiające.

Pewnego dnia spotkałam kobietę, która dzierżawiła dom, należący do jednego z moich klientów, na wspaniałej starej farmie. Kobieta zaprosiła mnie do siebie na cotygodniowe spotkania grupy ludzi. Powiedziała, że spotkania dotyczą astrologii, ludzie grają na bębnach i robią różne podobne rzeczy.

Tydzień później nieśmiało pojawiłam się na spotkaniu.

 

Musiałam wyglądać na zdziwioną, bo osoba siedząca obok mnie wyszeptała, że ta młoda kobieta to medium w trakcie sesji. Niewiele wiedziałam o sesjach spirytystycznych i nie byłam nawet pewna, czy w nie wierzę. Postanowiłam jednak, że skoro mam żyć autentycznie, powstrzymam się od oceny i dam temu doświadczeniu szanse.

 

Uczęszczałam na cotygodniowe spotkania, ponieważ ludzie, których tam spotkałam, byli wspaniali, kochający i niczego ode mnie nie wymagali.

 

Wkrótce zaczęłam czuć energię w dłoniach: małe spirale łaskotały czubki moich palców. Moje dłonie płonęły.

 

Matka i córka, u których odbywały się cotygodniowe spotkania, zaoferowały, że będą  ze mną pracować, żeby zobaczyć, co się wydarzy. Dostałam wspaniałe instrukcje dotyczące środków ostrożności, dzięki którym pozwalałam wchodzić w moje ciało jedynie tym istotom, które „pochodziły ze światła”.

Gdy po raz pierwszy zaczęłam ustępować miejsca istotom, by te mogły przeze mnie przemawiać, unosiłam się obok siebie, tuż obok ciała, obserwując i słuchając.

Oprócz nowego postrzegania, jakie zyskałam, w moim ciele pojawiła się intensywna energia. Nie mogłam znaleźć przełącznika, żeby ją z siebie wypuścić. Traciłam na wadze i nie mogłam spać, tak jakbym była podłączona do niewidzialnej siły, która nigdy nie ustawała. Starając się znaleźć wytchnienie, zaczęłam bawić się energią.

 

Pewnego dnia, gdy rozłożyłam ręce, moje postrzeganie ponownie się otworzyło. Zobaczyłam tęczowy most płynący od mojej prawej dłoni, ponad głową, do lewej dłoni. Wpadłam w zachwyt.

 

Pewnego ranka ktoś się ukazał. Absolutnie wspaniała holograficzna postać stanęła naprzeciwko mnie, pośrodku mojego salonu.

 

Dosłownie świecił w swojej karmazynowej szacie. W rzeczywistości świecił od wewnątrz. Był niemal przeźroczysty, ale potężny i masywny.

 

Gdy się mu przeglądałam, energia, którą operował, zmieniła kolor i kształt. Czułam w ciele to, co się działo w jego dłoniach.

 

Zaczęłam ją czule nazywać „Mistrzem”, gdyż jego obecność była jak przedłużenie świętego miejsca we mnie.

 

Moje wewnętrzne postrzeganie wciąż się zmieniało, zwiększając zasięg i umiejętności. Mówiłam jedynie: ”Pokaż mi”. Nigdy dlaczego, co czy kto, ale po prostu: „Pokaż mi”.

Pewnego dnia, gdy poruszaliśmy się razem, zmieniło się moje poczucie rzeczywistości. Miałam wrażeni, że wkroczyłam w inny wymiar lub w czyjś sen. Szłam ścieżką, oddalając się od mojego kosmicznego nauczyciela. Nagle podszedł do mnie młody chłopiec i powiedział, że muszę pójść z nim.

 

Podążyłam za nim. Wspinaliśmy się wąską ścieżką, aż doszliśmy do dużego otworu w skale, wejścia do groty, płytkiej jaskini. W jaskini było około dwudziestu mężczyzn, wszyscy ubrani na biało. Milczeli, jakby uczestniczyli w jakimś czuwaniu. Inny mężczyzna trzymał miecz, wierzchołkiem do dołu, w pozycji oznaczającej pokój. Przywołał  mnie wzrokiem, przejrzystymi brązowymi oczami.

 

Odbyła się ceremonia i dostałam dar, chociaż wtedy tego nie rozumiałam.

 

Usłyszałam głos w swoim wnętrzu, który powiedział, żebym spojrzała do góry. Energia zaczęła we mnie narastać, więc uniosłam dłonie w nadziei, że zmaleje jej intensywność. Zamiast tego z moich dłoni wypłynęło światło, które zetknęło się z jasnym światłem tuż nad mną. Gdy zaczęłam się poruszać, światło zyskało kształt i gęstość. Przeobraziło  się w rzeźbiony przedmiot.

 

Każdego dnia pracowałam z nowym Mistrzem, zmieniając energię w kształty energetyczne, a następnie w formy. Wkrótce miałam wrażenie, że przedmioty krystalizują siłę w moich dłoniach.

 

Pewnego dnia, gdy wyciągnęłam ręce ku światłu i skupiłam na min wzrok, ujrzałam tego samego gołębia, który pojawił się, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Zanurzyłam dłonie w jego świetle i poczułam coś ciepłego. Gdy wyjęłam ręce ze światła, trzymałam w dłoni białego gołębia. Światło skrystalizowało się w tę wspaniałą istotę.

 

Znalazłam wrota niebios,  moje serce i dusza przeszły na drugą stronę.

Wkrótce po moim drugim spotkaniu z gołębiem, znalazłam się sama w zupełnym pustym miejscu. Nie było tam ścian, żadnego konkretnego światła, tylko ja. Gdy się rozejrzałam, zobaczyłam, że jest tam ze mną mój pierwszy Mistrz. Mistrz wyciągnął dłonie i przykrył mnie białą szatą.

Nagle znalazłam się w innej rzeczywistości, bardzo prymitywnej. Skąpo ubrani mężczyźni z krzykiem biegli w kierunku zwierzęcia, które właśnie brutalnie zabili. Zapach świeżej krwi był wszechogarniający, a zapach mężczyzn tak wstrętny, że z trudem mogłam oddychać. Zaczęłam się zbliżać, żeby zobaczyć co się dzieje, co robią ci mężczyźni. Gdy nagle rzeczywistość znów się zmieniła. Znalazłam się w innym czasie, innym miejscu, wewnątrz potężnego drzewa. Trzy staruchy, wszystkie w grubych, szarych i brązowych fartuchach, przypominających worki na mąkę, siedziały przy stole. Śmiały się, patrząc na drewnianą rzeźbę ryby, która kołysała się przed nimi.

Następnie usłyszałam świst!  Rzeczywistość znów się zmieniła i znalazłam się w inny miejscu, a za chwilę znów w innym miejscu.

 

Gdy ludzie zaczęli odkrywać moją wiedzę, jakie efekty może przynieść między wymiarowe uzdrawianie - jak spontaniczne powracają do zdrowia, zastawki serca, zanikają guzy, ludzkie życie zmienia się dramatycznie i natychmiast – moje życie przestało należeć do mnie. Zaczęli napływać do mnie masami pragnąć, żebym ich uzdrowiła. Próbowałam pomóc im zrozumieć, że sami mogę się uzdrowić, ale oni się wciąż pojawiali.

 

Stałam się misjonarką, myśląc, że moje życie nie należy do mnie.

 

W 2003 roku wykryłam w piersi guza, który okazał się rakiem – trzeciego stopnia. Nowotwór rozprzestrzenił się błyskawicznie. Guz był większy od mojej pięści i wrastał 2 milimetry w ścianę klatki piersiowej.

Poddałam się więc siejącej spustoszenie operacji.

 

Choroba pozwoliła mi zajrzeć w moją duszę. Dostrzegłam swoje przekonania, ich wpływ na moje myślenie oraz to, że moje emocje stały się nie do zniesienia, gdyż czułam, że jestem oddzielona od innych.

 

Koniec cytatu!

 

Nie o taką inicjację chodziło u mnie i w opisach pani Wiesławy. Tutaj autorka nie przeżywa Kundalini, jedności z Jezusem Chrystusem, ale idzie drogą jakiś nieznanych sobie mistrzów.

 

Na tym skończę cytować z tej książki jako, że autorka przestawiała swoje medytacje i zbiory różnych informacji ezoterycznych.

 

Ale dlaczego postanowiłam tutaj w moim pamiętniku przytoczyć jej opowieści.

A oto, że ona miała wizje o jakiejś skale i o świetle wychodzącym z niej.

Ja miałam taką wizje w Sanktuarium Różokrzyżowców w Kopenhadze.

Opisałam to wcześniej, ale mój głos wewnętrzny, mój Anioł Stróż, mnie ostrzegł: Za jakim znakiem masz iść?  Ocknęłam się, rozglądnęłam się po Sali i zobaczyłam na krzesłach znaki/gwiazdy nie podobne do mojego znaku.

Nikomu wtedy nie powiedziałam o mojej prywatnej wizji i nigdy więcej nie odwiedziłam AMORC w Danii.

 

 

 

 

 

 

   15.   Różokrzyż w Katowicach

 

Ale nie omieszkałam zbadać sprawę w Polsce. Poszłam na tak zwane spotkanie otwarte Różokrzyża w Katowicach. Byłam w ich świątyni, która wyglądała całkiem inaczej niż ta duński, masońska.

Tutaj była tylko biała sala i ze złotym krzyżem i  złotą różą w środku.

Nie było tam żadnego ołtarza z jaką książką, czy jakiś znaków. Wyglądało to na salę wykładową a nie na jakąś świątynie.

Opowieść/kazanie? była coś związanego z Kriszną, mało co z tego usłyszałam bo nie było mikrofonu.

Wszyscy byli tacy cisi i spięci.  Śpiewaliśmy coś o Duchu Stworzycielu i o jego przyjściu.

Nie przyciągało mnie to wszystko, chociaż chciałam poznać trochę ich literaturę.

Szczególnie zainteresował mnie plakat z zaznaczonymi organami hormonalnymi a zwłaszcza szyszynką. Chciałam zrobić zdjęcie ale oni powiedzieli, że znajdę to na ich stronie internetowej ale okazało się to później nie możliwe.

 

Tak więc odwiedziłam ich Instytut Wydawniczy w Wieluniu, ale i tu nie mieli tegoż plakatu.

Kupiłam jedną książkę „Nadchodzący nowy człowiek”, jeszcze nie przeczytałam jej i jeden numer „Pentagramu” z 2007 roku w którym miałabym znaleźć trochę informacji o Ewangelii Marii i o Marii Magdalenie. Nie było to coś nowego dla mnie, większość tego co pisali znane mi było z Internetu.

 

Jedno mogę tylko przytoczyć:

„ŻYCIE Z NOWYMI SIŁAMI ŚWIATŁA”

Samopoznanie oznacza świadomość tego, że nowe siły, wysokie wibracje Światła, rozprzestrzeniają się w człowieku. Jest to ścieżka róży we wewnątrz człowieka.”

Tak, słyszałam głos, który mi powiedział, że mam być jak róża.

 

I tak więc szukając znaku róży zawsze popełniałam błędy, zajmując się nie tymi sprawami, które mnie przyciągały. Tak było z partią polityczną, która miała znak róży,  tak było z Różokrzyżowcami.

 

 

 

 

 

 

   16.   FIGURKA

 

Dopiero później zrozumiałam, kiedy kupiłam sobie figurkę - kobieca postać stoi na wężu, który w swoim pysku trzyma czerwoną róże.

 

Na początku myślałam, że to figurka Matki Boskiej to znaczy Maryi, ale później namalowałam na jej rękach po trzy magenta linie, tak jakby z jej rąk wychodziły po trzy łaski z każdej spodu ręki. Coś podobnego jak miała Pani Wszystkich Narodów, ale tu nie było światło przeźroczyste ale namalowane przeze mnie, tylko magenta.

 

Później ukoronowałam ją złotą koroną – obrączką złotą ze dziesięcioma X, taką parę złotych obrączek otrzymałam kiedyś od mojego taty.

 

Pani Wszystkich Narodów ukoronowana przeze mnie!

 

Miałam nadzieje że jej duch będzie chciał tu zamieszkać, ale po paru latach wyniosłam Ją do piwnicy – bo po co mam mieć Jej imitację skoro Ona została obleczona w Słońce/Księżyc i mogę Ją tam podziwiać.

To Ona przeżyła/pokonała Węża Kundalini i to Ona pomogła mi w drodze duchowego rozwoju wraz z Chrystusem Jezusem, którego prosiłam aby przyszedł do mnie i mnie uzdrowił.

 

Teraz mi pozostaje zastanowić się, czy ten „Jezu ufam Tobie” namalowany przez Alfreda Hyłę jest Lucyferem, jego światło nie wychodzi z rąk, ale z miejsca śmierci.

Jezus na krzyżu miał rany takie jakie widzimy na płótnie Całunie Turyńskim.

Nie ma na nim ani ran w środku dłoni, ale w nadgarstku. A rana zadana dzidą była w boku.

Tak więc wszystkie światła które wychodzą z innych miejsc, mijają się z prawdą.

 

 

 

 

 

 

   17.   Psychologia i New Age

 

Tak jak ks. Aleksander Posadzki SJ w książce „Psychologia i New Age” pisze:

 

Kosmiczna świadomość, jedno z kluczowych pojęć ruchu New Age. Osiągnięcie kosmicznej świadomości uważa się za szczyt poszerzania świadomości. Pomocne w dążeniu do niej może być wchodzenie w „odmienne stany świadomości”, jak również joga i hathajoga. Zdaniem K. Wilberra ludzka świadomość może poszerzyć się do takich granic, że osiągnie poziom kosmicznej świadomości, czyli stanu bycia „Bogiem”. Jest pełną reaktywacją tradycji gnostyckiej (w tym okultystycznej, która na gnozie się opiera), mającej charakter religijny i inicjacyjny, a nie  tylko psychologiczny. Przemiana świadomości (kluczowe pojęcie New Age), dokonuje się po stopniach duchowego wtajemniczenia.

                

Jak ostrzega Irlandzki Dokument Teologiczny n. t. New Age z 1994 r., ścieżka inicjacji jest tu jedną z pewnych dróg do oświecenia. Bez inicjacji uważa się, że ktoś bawi się tymi ideami, ale nie poważnie. W tych inicjacjach rytualnie wlewa się w przyjmującego mistyczną siłę okulistyczną, w wyniku czego przyjmujący otrzymuje różne dary, zdolności i przebudzenia. Każdą inicjację uważa się za ważny przełom duchowy na nowe płaszczyzny wyższej świadomości i sił psychicznych, nie chodzi jednak tylko o siły czysto psychiczne.

 

Jak podaje wspomniany Dokument, Spangler, jeden z głównych ideologów New Age pisze, że „Lucyfer przychodzi, by dać nam ostateczną ... lucyferyczną inicjację ... jest to inicjacja w Nową Erę”. Dodaje, że Chrystus jest tą samą siłą, co Lucyfer ...Lucyfer przygotowuje człowieka na doświadczenie chrystusowości ... Lucyfer działa w każdym z nas wprowadzając nas w stan integralny, kiedy wchodzimy w Nową Erę”.  Spagler uczy, że Lucyfer jest „agentem Bożej Miłości”. Według niego Lucyfer jest aniołem wewnętrznej ewolucji człowieka. „Światło, które ujawnia nam drogę Chrystusa pochodzi od Lucyfera ... wielkiego inicjującego ... Lucyfer przychodzi, by dać nam ostateczną inicjację ... przed którą stanie wiele ludzi w najbliższej przyszłości, jest to bowiem inicjacja w Nową Erę. Spangler nie jest w takich poglądach odosobniony, ale kontynuuje tradycję teozoficzną H. Bławackiej i generalnie tradycję gnostyczną.

 

I na tym zakończę jak na razie cytowanie.

 

A przecież ja nie byłam inicjowana przez żadnego gnostyka czy okultystę.

Błogosławieństwo dostałam w Kaplicy Jasnogórskiej, wychowana w duchu Kościoła Rzymsko Katolickiego.

A że samooczyszczanie obudził we mnie Wąż Kundalini, czy to ja sobie to wymyśliłam?  Nigdy o nim nie czytałam, dopiero jak zostałam opuszczona przez wszystkich, moją rodzinę, która nie miała pojęcia co się ze mną dzieje, przez kapłana katolickiego, który doradził mężowi oddanie mnie do Szpitala Psychiatrycznego, no i nie czując się psychicznie chora ale też nie rozumiejąc co się dzieje ze mną; skąd przychodzą głosy, polecenia, ataki i ochrona. KRK unika tego tematu jak ognia, a jak nie mówisz tak jak oni to jesteś odszczepieńcem.   Nie mają daru rozróżniania duchów, a budując Kościół na człowieku „Maryi” całkiem utracili Bożego Ducha.

 

Musiałam szukać sama swojej diagnozy, no i chociaż ją znalazłam, to i tak to nie pomogło, bo lekarze nie znając tematu, wstrzykiwali mi, wbrew mojej woli, jakieś świństwa, osłabiając mnie więcej.

Jak więc, ja sama musiałam walczy ze wszystkimi ludźmi ale musiałam mieć wsparcie moich Aniołów Stróżów.

Nawet prosiłam o egzorcyzm, ale nikt nie pojawił się. Ten Kościół, któremu tak wierzyłam, okazał się zdrajcą, wyłudzicielem pieniędzy ode mnie i moich rodziców.  Jak ksiądz mógł kłamać mi prosto w oczy (chodzi tu o wystawianie fałszywych rachunków) a później podnosić hostię i zapraszać mnie do komunii św. Nie mogłam tego znieść, odstąpiłam od przyjęcia komunii św.

Dlaczego w Kościele Katolickim nie udziela się komunii św. pod postacią chleba i wina, tak jak to jest w prawosławnych i protestantów, i jak Jezus polecił nam czynić.

 

Nikt mi nie pomógł z ludzi żyjących na ziemi, tylko miałam pomoc z nieba od Ducha samego.

Tak więc nikt nie może powiedzieć, że mu podlegam, tylko Chrystus Jezus i Maria Magdalena, których wybrałam na swoich Duchowych Rodziców no i moi Rodzice Ziemscy, którzy przekazali mi swoje geny, wychowanie i szkołę walki w życiu, pracowitości, wytrwałości i miłości po swojemu.

 

Nie powiem, że tu Kościół Katolicki nie miał swojego wpływu na mój rozwój duchowy w okresie dziecięcym a szczególnie w młodości, gdzie uczył mnie robienia rachunku sumienia i modlenia się do Boga.

A że później przewyższyłam nauczyciela i zaczęłam prowadzić podwójne życie duchowe, odpowiadając  I z duchem naszym” zamiast „I z duchem twoim”, odmawiać „Ojcze i Matko Nasza bądź Wola Wasza” i tak dalej, „bądź Królestwo Wasze” ...    

I każdego dnia dziękowałam Bogu ze przeżycie następnego dnia, bo ta wystraszona zawsze w Kościele Rzymsko Katolickim, bałam się bardzo o popełnienie jakiejś herezji.

 

Moje modlitwy rozwijały się, także ruchy moich rąk, kiedy przestałam robić znak krzyża, ale robić znak, który był moim zrozumiałym tyko dla mnie znakiem. Dlatego obecną modlitwę i znaki zachowam w tajemnicy, są moimi prywatnym i nie chcę by ktoś je przejął a może nawet zbezcześcił. Każdy ma swoją własną drogę do wyzwolenia wewnętrznego i od poddaństwa od innego człowieka, choćby najwyżej postanowionego w hierarchii, za równo społecznej jak i kościelnej.

Dopiero później zauważyłam że prawosławni też inaczej żegnają się, ale KRK zakrzykiwał, że to oni tylko mają PRAWDĘ.

 

Kiedyś myślałam, że papież jest człowiekiem najwięcej wiedzącym o życiu duchowym ale teraz widzę że się łudziłam.

A kiedy teraz nie słyszę „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” w ustach papieża, a byłam tak wychowywana, pisanie nawet listu od takiego pozdrowienia, to nawet mi się nie chcę jego słuchać.

A życzenie „Dobrego obiadu” mogę spełnić, robiąc go sobie sama.

Nadal będę czytać róże książki i wybierać to co mnie przekonuje, co mnie interesuje. Nie zaprzestaje uczyć się, nie zaprzestaje modlić się do Boga Najwyższego i Odmawiać „Ojcze i Matko moja”.

Nadal prosić Pana o „Wieczne odpoczywanie dla mojego drzewa genealogicznego” i prosić mojego Anioła Stróża i moich zmarłych przodków o opiekę i pomoc w kierowaniu moimi myślami i decyzjami.

 

 

 

 

 

 

   18.   Nadchodzący nowy człowiek – Jan van Rijckenborgh

 

W pierwszym Liście do Tessaloniczan Paweł mówi o tej nowej rasie uwolnienia następująco:

„A nie chcemy, bracia, abyście byli w niepewności co do tych, którzy zasnęli, abyście się nie smucili, jak drudzy, którzy nie mają nadziei.

Albowiem jak wierzymy, że Jezus umarł i zmartwychwstał, tak też wierzymy, że Bóg przez Jezusa przywiedzie z nimi tych, którzy zasnęli.

A to wam mówimy na podstawie Słowa Pana, że my, którzy w Jezusie pozostaniemy przy życiu aż do przyjścia Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy zasnęli.”

Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby bożej, zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie; potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem.”

 

Musicie zrozumieć, jakie psychologiczne i fizjologiczne procesy zachodzą w człowieku, gdy zostaje dotknięty tą szczególną Siłą promieniowania i gdy zdradza oznaki reakcji, ponieważ posiada atom iskry ducha.

Zaczyna się od pewnego procesu w sanktuarium serca.

W większości przypadków za przyczyną silnego wstrząsu w życiu codziennym, atom iskry ducha w sercu zaczyna silnie wibrować. Aż do tej chwili był on, z powodu jakości życia oraz jakości krwi zwykłego człowieka, do tego stopnia ukryty i zasklepiony, że nie mógł się przebudzić się pod wpływem Światła boskiego Słońca. Jeśli jednak w życiu, wskutek gorzkiego doświadczenia, następuje czasowe załamanie, którym dotknięta zostanie także krew, wówczas jedna z siedmiu komór serca otwiera się, zamknięty w niej ogień rozpala się i na grasicy znajdujący się pod mostkiem pada oślepiające Światło. W bardzo wielu przypadkach pojedyncze uderzenie Światła nie jest wystarczające; załóżmy tu jednak, że grasica okazała się podatna i że impuls Światła odniósł skutek; wówczas hormon grasicy wprowadza tę siłę Światła do małego obiegu krwi.

Jeśli to się stanie, wówczas po pewnym czasie siła Światła z pewnością dosięgnie wszystkich centrów mózgowych, do których zostaje doprowadzona przez krew. A z chwilą gdy osiągnie sanktuarium głowy, dany człowiek przede wszystkim stanie się poszukującym. Dzięki siły Światła na centra mózgowe zostaną mianowicie pobudzone myśli, myśli tego samego rodzaju.

Człowiek został dotknięty wzywającym Światłem i za pośrednictwem atomu iskry ducha, gruczołu grasicy, krwi i centrów mózgowych dialektycznie „ja” staje się tego świadome. W sposób nieodparty powstaje cały szereg myśli. W miarę jak centra mózgowe zostają w ten sposób pobudzone do działania, atom iskry ducha wibruje dalej, ponieważ dokonany został jakby wyłom zarówno we krwi, jak i w świadomości.

 

Z pewnością słyszeliście o wpatrywaniu się w kryształową kulę, o negatywne - okultystycznej metodzie poszerzonego, eterycznego widzenia  ...

 

Nieszczęśliwy koniec następuje, ponieważ przez w wpatrywanie się w kryształ, ochraniające światło Kundalini, które otacza pinealis, spala się. Można to porównać z przepaleniem bezpiecznika w sieci elektrycznej. Kiedy „ubezpieczenie” Kundalini przepali się, człowiek taki staje się na pewien czas igraszką sił związanych z ziemią.

Wszystkie pozytywne czy negatywne metody okultystyczne nie są niczym innym, jak karykaturalnym naśladowaniem magii transfigurystycznej. Tak samo jest z „wypatrywaniem się w kryształ”.

 

Tak tu mi przychodzi na myśl artykuł, który czytałam w czasopiśmie NEXUS (nr. 3 –  maj 2013) o znalezionej w roku 1970 przez Rya Browna  kryształową kule w zatopionej piramidzie położonej  regionie archipelagu Wysp Bahama, Atlantydzie, o której wspominał Platon.

Kryształowa kula nazywana „Kulą z Atlantydy”, a później „Okiem Boga”, potrafiła odpychać magnetyczne obiekty.

Brown wspominał, że słyszał głos mówiący: „Przybyłeś tu i masz to, po co tu przybyłeś. Ale teraz odejdź i nigdy tu nie wracaj”.

Fnning, który odziedziczył kryształową kulę i obrazek o który mówił Brown, przedstawiał on wnętrze piramidy z kulą spoczywającą w dwóch dłoniach i pręt w złotym kolorze, który wystawał z sufitu z czerwonym zakończeniem usytuowanym nad kulą.

Brown publicznie zademonstrował tą kryształową kulę tylko kilka razy i każdej z tych prezentacji towarzyszyło wiele wrażeń ze strony uczestników, którzy opisywali potem związane z tą kulą dziwne efekty.

 

Czyżby Atlantydzi zostali zgładzeni z powodu uprawiania  jakiejś magii?

 

 

 

 

 

 

   19.   Atom iskry ducha

 

Atom iskry ducha zwany jest również „ołtarzem”, z którego wznosić się musi zapach miły Bogu, by wypełnić cały przybytek głowy, ażeby człowiek - kapłan mógł zrozumieć słowa Ducha Świętego. Tam uszeregowują się myśli szukającego. A – jak wiecie – myśli są stwórczymi. Obrazy myślowe zaludniają jego pole objawienia. Myśli tego samego rodzaju mają tą własność, że łączą się ze sobą.

 

Kiedy jakiś człowiek postępuje  za tym, czego szuka, to możemy dokładnie przewidzieć, co będzie się działo.

 

Sprzymierzacie  się z wszelkimi możliwymi kierunkami w tym świecie, ponieważ prawdziwość i słuszność waszych myśli musicie sprawdzić w praktyce.

 

Wypromieniowanie siły Światła atomu iskry ducha, wpatrywanie się w swój wewnętrzny kryształ musi trwać tak długo, aż w końcu powstanie możliwie czysty obraz myślowy.

 

Miałam kiedyś taką wizję:

Byłam takim małym jasno różowym kryształkiem, miniaturka mnie samej, nagą  klęczącą na jednym kolanie, skurczona i pochylona, trochę przypominająca Atlasa, dźwigającą kulę ziemską. Nie miałam nic na sobie czy z sobą, byłam tylko taka skulona, ale widać były moje ruchy tak jakbym była żyjącym ciekłym kryształkiem. W duchu moich myśli taki miałam przekaz, że muszę jeszcze popracować aby oczyścić się i zbliżyć się więcej do przeźroczystego kryształu.

Byłam tak jakby w promieniach jakiego mikroskopu, świetlnego czy elektronowego. Istoty tego światła nie uzmysławiałam sobie, ale miałam świadomość że jestem obserwowana przez kogoś i jestem w polu światła tego instrumentu, coś tak jak obserwuje się rzeczy pod mikroskopem  elektronowym. Być może są to pozostałości po moich doświadczeniach z pracą przy takim mikroskopie. Szczególnie urzekały mnie doświadczenie pisana elektronami w żelu z silicium - byłam wtedy na praktyce w zakładach NKT w Danii.

 

 

W I Liście do Koryntian, rozdział 15, mówi on do uczniów:

„Wszakże nie to, co duchowe, jest pierwsze, lecz  co cielesne, potem dopiero duchowe. Pierwszy człowiek jest z prochu ziemi, ziemski; drugi człowiek jest z nieba.

 

A powiadam, bracia, że ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego, ani to, co skażone, nie odziedziczy tego, co nieskażone.

Oto tajemnicę wam objawiam. Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni.

 

Wówczas wypełni się słowo napisane: „Pochłonięta jest śmierć w zwycięstwie. Gdzież jest, o śmierci, żądło twoje?”

 

Ten nowy krok jest „tajemnicą”, mówi Paweł, tajemnicą zbawienia, środkiem leczniczym, środkiem do uzdrowienia. Recepta nań jest następująca: przemijalne musi się przyoblec w nieprzemijalność, śmiertelne – w nieśmiertelność.

 

Tak jak głowa zawiera mózg, podobnie jak i serce, tak samo i miednica w postaci plexus solaris posiada mózg, przepełniony świadomością księżycową.

Wiedzione tą inteligencją „ja” usiłuje przy pomocy iluzji, wszelkiego rodzaju spekulacji i kompletnych kłamstw zatuszować waszą mentalną koncepcję Wieczystego, zrodzoną z atomu iskry ducha. W ten sposób Prometeusz zostaje całkowicie spętany i uwięziony.

Wiecie, że wszystkie zwykłe, naturalne sploty myśli przechodzą przez śluzę śledziony i wątroby.

 

Rozumiecie teraz może prastary mit z początków czasów dialektycznych, mit o Adamie i Ewie.

Adam jest „menasem”,  myślicielem, mentalnym obrazem Nieśmiertelnego; Ewa jest nowym „ja”, nową istotą pożądań, która musi się przejawiać wyłaniając się z boku ciała. Tych dwoje, ten mężczyzna i ta kobieta (istota pożądań z powodu swej polaryzacji jest zawsze przedstawiona jako istota żeńska), ten nowy Adam i nowa Ewa muszą się narodzić w naszym systemie. A jeśli tych dwoje połączy się w świętej pracy, narodzi się z nich nowy, przetransfigurowany człowiek.

 

Ten, kto chce iść tą drogą krzyżową, zwycięży.

 

Uważajcie jednak: najpierw idzie to, co należy do duszy, a potem to, co związane jest z duchem!

 

Zrozumieliście z pewnością, że człowiek dialektyczny wyposażony jest w potrójną świadomość, trojakie „ja”.

Trzy stany świadomości w człowieku są nie tylko symbolami czy filozoficznymi rozróżnieniami, lecz dają się naukowo, organicznie udowodnić.

 

Po pierwsze istnieje świadomość centralna, czyli „ja” mające swoją siedzibę w przybytku głowy. Świadomość ta spożytkowuje centra mózgowe i daje się wyjaśnić na ich podstawie.

Nasze możliwości intelektualne i ich kształcenie wynikają z aktywności tego  właśnie „ja”.

Świadomość ta zdolna jest ogarniać rozumowo sprawy i wartości życia zgodnie z tym, jak się przedstawiają dla „ja”, wyciągać z nich rozumowe wnioski i podejmować rozumowe decyzje.

Świadomość przybytku głowy jest ponadto wyposażona w moc woli. Wibracja wypływająca z tej mocy woli pobudza krew, nerwy i mięśnie do działania. Wyposażenie tego centrum świadomości wyjaśnia nam całkowicie, dlaczego jest wielu ludzi sterowanych przede wszystkim przez tę świadomość, znajdujących się albo z powodu dziedziczności, albo wychowania prawie całkowicie pod wpływem tej świadomości. Jeżeli tak jest w istocie, wówczas określając ten typ człowieka mówimy o człowieku intelektualnym.

 

Drugi stan świadomości odnajdujemy w przybytku serca. W zasadzie także i ta świadomość funkcjonuje niezależnie od dwóch pozostałych. Organicznie mieści się ona w siedmiokrotnym sercu. Musicie jednak zdawać sobie sprawę z tego, że świadomość ta nie ma nic wspólnego z atomem iskry ducha mieszczącym się w prawej komorze serca.

Centralna świadomość przybytku serca odzwierciedla cały zestaw życia uczuciowego człowieka.

 

Świadomość przybytku serca również zaopatrzona jest w moc woli, którą określamy mianem uczucia, wzruszenia, emocji, sentymentu. Również przez wibrację tej mocy woli jest człowiek popychany do działania. Ludzie żyjący przede wszystkim z centralnej świadomości serca zwani są przez nas mistykami;  muszą się do nich zaliczać także i ci, którzy są całkowicie oddani religijnemu życiu tej natury.

 

Trzeci stan świadomości ma swoją siedzibę w przybytku miednicy, a ściślej – u jego szczytu. Jest on organicznie związany z systemem wątroby, splotu słonecznego i śledziony.

Ta centralna świadomość miednicy jest najbardziej podstawową spośród świadomości trzech „ego” tej natury. Określa ona nasz charakter, z którym przychodzimy na świat. Nasze ukryte i ujawniające się skłonności, a także cały nasz karman zawiera się w tym „ego”. „Ja” system wątroby i śledziony wywiera wielki, dominujący wpływ na oba pozostałe „ego”. To właśnie przy pomocy tego „ja” „wychodzimy” nocą na zewnątrz i zbieramy nasze nocne doświadczenia.

Ego” głowy i „ego” serca mogą podlegać dialektycznemu kultywowaniu do pewnych naturalnych, prawidłowych granic. Natomiast „ego” miednicy nie poddaje się żadnej kulturze.

 

Także i świadomość miednicy dysponuje pełną możliwością dedukcji zawierającą się w strukturze splotu słonecznego, a także wolą. Wojną świadomości miednicy nazywamy popędem, i wszyscy wiemy, że pod wpływem tego popędu człowiek również pobudzony jest do działania. Kiedy człowiek żyje głównie z tego trzeciego „ego”, wolny od wszelkich zahamowań, przejawia typ praczłowieka, prawdziwie nieokiełzanego człowieka natury, brutalnego materialisty, prymitywnego posiadacza.

 

Dysharmonia i napięcia pomiędzy trzema „ego” – głowy, serca i miednicy – powodują wszelkie choroby prześladujące ludzkość.

Jeśli te prainstynkty człowieka wymkną się spod wszelkiej kontroli, człowiek popada w straszliwy tryb życia: opanowuje go ogólny demonizm.

 

Atom iskry ducha musi „zaznawać cierpienia w ego”.

Ten, kto doświadcza tego szczególnego cierpienia we własnej istocie, będzie też doznawać tego samego cierpienia w związku ze światem, w którym żyje. Dzięki temu powstaje niezmierzona tęsknota za utraconą, pierwotną Ojczyzną. Zgodnie z tą tęsknotą życie wasze nabiera „przyśpieszenia”!

Czym jest tęsknota z punku widzenia nauk przyrodniczych?

Tęsknota jest siłą przyciągania, siłą ciężkości, magnetyczną mocą. Tak jak w każdym magnesie, także tutaj jest również drugi biegun, biegun magnetyczny, który odpycha. Kiedy nasza tęsknota, pierwszy biegun magnetyczny, jest na coś nastawiona, wówczas przez drugi biegun odpychane będzie przeciwieństwo tej rzeczy.

 

Jezu, Jezu przyjdź do mnie a będę uzdrowiona” – tak wołałam Jezusa kiedy energia Kundalini podnosiła temperaturę w moim ciele do rozmiarów wytrzymałości.

I wtedy poczułam tak jakby moje ręce były przyciągane przez jakiś silny magnes.

 

Wiecie, że nasza osobowość stanowi centrum systemu, który nazywamy mikrokosmosem, minutus mundus, małym światem.

Dlatego mówimy o „kosmosie”, świecie, oraz o „mikrokosmosie”, małym świecie, którym jesteście wy sami.

 

Nieskończenie różnorodne pasmo ludzkich pragnień i działań jest ściśle związane z procesami elektromagnetycznymi w mikrokosmosie.

Indywidualne pole elektromagnetyczne człowieka stanowi jedność z polem tej Ziemi, wobec czego pod wieloma względami jego punkt ciężkości znajduje się w tym świecie. Całe ludzkie życie i dążenie opanowane jest przez ziemski magnetyzm; zależnością tą napiętnowane są działania i pragnienia człowieka: jest on z tej ziemi, ziemski.

 

Transfigurystów jest w tym świecie bardzo niewielu.

Będzie się do was mówić: „Transfiguryzm jest klasyczną formą obłędu, pojawiającą się w historii świata od czasu do czasu”.

Transfiguryzm jest skrajnym szaleństwem, jest przyrodniczo niemożliwy”.

A przecież transfiguryści ze swym znamieniem szaleństwa znajdują się w bardzo dobrym towarzystwie!

 

Jezus stoi przed sanhedrynem, Synodem Generalnym swoich czasów.

Uznaje się go za niebezpiecznego szaleńca ... a Jezus milczy.

 

Skąd ja to znam.

 

 

 

 

 

 

   20.   Jeszcze  raz Archiwum Jezusa -  Mihael Baigent:

 

Na początku lat sześćdziesiątych mój przyjaciel, który już wtedy zajmował się poszukiwaniem antyków, kupił dom w starej dzielnicy Jerozolimy. Zaczął kopać w suterenie i dokopał się do skały. W czasach początków chrześcijaństwa stała tam świątynia.

W 1961 roku natrafił na dwa papirusy z aramejskim tekstem oraz pewną ilość przedmiotów, które pozwoliły mu stwierdzić, że znalezisko pochodzi mniej więcej z 34 roku n. e.

 

Na papirusach zapisany był list do żydowskiego sądu, Sanhedrynu. Autor nazwał siebie bani meshiha, mesjaszem dzieci Izraela. Osłupiałem. Nie mogłem uwierzyć, że słyszę coś takiego. Ale to był dopiero początek.

Ów „mesjasz dzieci Izraela” bronił się przed zarzutem postawionym mu przez Sanhedryn: oskarżono go o to, że nazywał siebie „synem Bożym” i kazano się z tego wytłumaczyć. W pierwszym liście wyjaśniał, że nie chciał nazywać siebie „Bogiem”, lecz powiedzieć, że jest w nim „duch Boży”. Nie mienił się więc syna Boga w sensie fizycznym, tylko synem duchowym. Dodał, że każdy, kto podobnie jak on czuje się wypełnionym „duchem”, także może się uważać za „syna Bożego”.

 

Innymi słowy ów mesjasz – którym musiał być nauczyciel znany nam jako Jezus – wyraźnie stwierdza w tych listach, że nie jest boskiego pochodzenia, a w każdym razie nie bardziej niż wszyscy inni ludzie. Możemy być pewni, że Watykan nie chciałby, aby taki list został opublikowany.

 

Po odkryciu dwóch starożytnych listów mój przyjaciel pokazał je archeologom Yigaelowi Yadinowi i Nahmanowi Avigadowi i poprosił o opinię na ich temat. Obaj potwierdzili, że listy są autentyczne i niesłychanie ważne.

Niestety, archeolodzy podzielili się wieścią z katolickimi uczonymi – bardzo możliwe, że był wśród nich któryś z członków École Biblique, konsultant Papieskiej Komisji Biblijnej – bo dotarła ona do papieża Jana XXIII. Papież przekazał izraelskim archeologom prośbę, żeby listy zniszczono.

Mój przyjaciel odmówił, lecz złożył obietnicę, że nie zostaną opublikowane przez dwadzieścia pięć lat. I spełnił ją.

 

Tak więc tylko z Biblii wynika, że Jezus nie bronił się i za nią podaje Jan van Rijckenborgh autor cytowanych tutaj fragmentów z książki „Nadchodzący Nowy Człowiek”.

Nie możemy zajmować się mistyką Jezusa, bez dochodzenia prawdy o Jezusie historycznym.

 

Niestety jeden z członków od którego kupiłam tą książkę powiedział mi, że Różokrzyż nie zajmuje się takimi sprawami, a tylko propaguje rozwój duchowy swoich członków.

 

Ale bez dociekania do prawdy z Jezusa życia jak i jego rodziny m. in. jego oblubienicy Marii Magdaleny nie można mieć pełnego zrozumienia słów Jezusa.

 

Dopiero teraz są zrozumiałe dla mnie słowa Jezusa wypowiedziane  w czasie kiedy opuszczałam Jasną Górę: Nie jestem lepszy od was!”.

 

 

 

 

 

 

   21.   Żydzi chcieli ukamienować Jezusa

 

Ewangelia Jan (10, 33-35).

 

Otóż Żydzi chcieli ukamienować Jezusa za świętokradztwo. Rzucili na niego oskarżenie: Nie kamienujemy cię za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga. Jezus odpowiedział spokojnie na zarzut, cytując psalm 82: Czyż nie napisano w waszym prawie: Ja rzekłem, Bogami jesteście?

Jeżeli Pismo nazywało bogami tych, do których skierowano słowo Boże. Czyżby to był zniekształcony ślad dochodzenia Sanhedrynu?

 

Paweł stoi przed namiestnikiem Festusem. Wyjaśnia namiestnikowi transfiguryzm. Reakcja Rzymian jest szybka: Oszalałeś!” ...  I Paweł na  to milknie.

 

Usłyszycie też Augustyna, rzucającego gromy na manichejczyków!

Jak szyderczo wyśmiewa ich i stawia w fałszywym świetle ...  a bracia manichejczycy milczą. Cóż bowiem mogli odpowiedzieć, nie mając żadnej podstawy dla wzajemnego zrozumienia?

 

A może czytaliście, jak obarczano katarów winą za ich – jak to nazywano – „skrajnie niebezpieczeństwo?”

Prawie cały naród został wymordowany, sami katarzy natomiast ... milczeli.

 

A ja nie milczałam jak mnie zamknięto, policja zabrała mnie ze oficjalnego miejsca, ze sklepu gdzie sobie spokojnie robiłam zakupy.

Wzięli mnie i wyprowadzili jak jakiegoś przestępcę. A przecież mówi się, że  jesteśmy tacy rozwinięci, tacy tolerancyjni, tacy demokratyczni.

Nie pomogły perwersje, pisanie odwołań do wszystkich, gdzie tylko mogłam.

I nic, policja kłamała – sama się demaskując, urzędnicy nabrali wody w usta. No i co, odbył się proforma sąd, który nie wniósł nic nowego. W czasie procesu tworzono brakujące dokumenty. Adwokat wyznaczony z urzędu bronił także ordynatora szpitala. Nie chciane dokumenty/nagranie usunięto z archiwum. Brak funduszy na prowadzenie sprawy odwoławczej był moją rezygnacją aby odwoływać się – kto może zwyciężyć z mafią!

Nikt z lekarzy psychiatrów, jak i lekarzy ogólnych nie chciał zapoznać się z literaturą, którą im podsuwałam aby mogli mnie zrozumieć, mnie i innych co przechodzą proces budzenia się Węża Kundalini.

Czuję się tak jak i ci co byli prześladowani, ale nie mam zamiaru milczeć, dopóki żyję i mogę coś zrobić w tej dziedzinie „boskiego szaleństwa”. Mam nadzieje, że kiedyś uda mi się wydać to co teraz piszę.

 

Transfiguryzm z naturalnej konieczności musi być szaleństwem dla wszystkich, którzy są z tej natur.

Świat opływa w przekonania religijne, podczas gdy podstawowa religia wyzwolenia określana jest mianem szaleństwa. Jest to znamienne dla dialektyki. Wspomnijcie sławne słowa Pawła z I Listu do Koryntian:

„Ponieważ słowo „krzyż” jest dla nich szaleństwem, zostaną zgubieni, dla nas jednak, którzy będziemy błogosławieni, jest on Siłą Boską.

Napisano bowiem: Wniwecz obrócę mądrość mędrców i odrzucę rozum rozumnych.

Ponieważ podczas gdy świat przez swoją mądrość nie rozpoznał Boga w Jego Mądrości, spodobało się Bogu przez szalone kazanie pobłogosławić tych, którzy w nie uwierzą.

 

Heretyk taki jest szaleńcem, śmiesznym gadułą, obłąkanym; wznosi się w szaleństwie krzyża.

Szaleństwo to ma wszakże ogromne znaczenie, szaleństwo to staje się majestatyczną siłą dla tych, którzy mogą zrozumieć i gotowi są nieść krzyż transfiguracji.

 

Dlatego też możecie słowa z Listu do Efezjan przyjąć jako skierowane do was.

„Tak więc już nie jesteście obcymi i przybyszami, lecz współobywatelami apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus, na którym cała budowla mocno spokojna rośnie w przybytek święty w Panu, na którym i wy się wespół budujecie na mieszkanie Boże w Duchu.

Nieprzemijalna budowla, wolna od całej natur dialektycznej, może zostać wzniesiona na podstawie nowego kręgu magnetycznego.

Wszyscy jesteście powołani do tego urzędu budowniczych.

 

„Pobożność” odnosi się do nowego krążenia magnetycznego świętej siły gnostycznej w układzie nerwu sympatycznego, który Nauka Powszechna określa mianem drugiego rdzenia kręgowego lub drugiego ognia wężowego. Gdy proces ten się rozpocznie i nie zostanie zniszczony przez egocentryzm zwykłej natury, cała istota kandydata zostaje przeszyta ponadziemskim światłem.

Jest to siła Światła, która nie zapożycza swych składników z żadnego pola dialektycznego, lecz posiada całkowicie inną jakość, której nie da się wyjaśnić z tej natury.

 

Jednakże ten wznoszący się prąd jest zupełnie innego rodzaju niż prąd biegnący w dół; ma o wiele słabszą wibrację i nie jest tak dynamiczny. W tym wstępującym prądzie z początku objawia się tylko zasada, pierwszy słaby zarys, pierwsza zorza; jest to pewna możliwość, która może się przerodzić w potężną moc. To, co się w ten sposób objawia, według Pisma Świętego nazywa się miłością bliźniego. Jest więc rzeczą oczywistą, że miłość ta musi przejść proces rozwojów.  Miłość jest największa i najpotężniejszą siłą w całym wszechświecie. Z nią identyfikowany jest Bóg. Pismo święte mówi, że „Bóg jest miłością”. W nowym krążeniu magnetycznym objawia się dosłownie „Bóg w ciele”. Sama Gnoza promieniuje i pracuje w upadłym systemie mikrokosmicznym, a przez miłość wszytko zostaje odnowione.

Może teraz zrozumiecie coś z tego słynnego I Listu do Koryntian, 13: „Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym”. Paweł uważa, że człowiek bez tej nowej egzystencjalnej mocy jest bezsilny.

„I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę” – chodzi tu o szczyty osiągnięć okultyzmu tej natury – „i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił” – Paweł myśli tu o wyżynach życia religijnego i mistycznego po linii tej natury – „a miłości bym nie miał, byłbym niczym.” Bez tej miłości nie można przeprowadzić żadnego działania uwalniającego ludzkość.

„Teraz więc pozostaje wiara, nadzieja i miłość, te trzy, lecz z nich największa jest miłość”.

Uczeń, który promieniuje w wierze, czyni ze swego atomu iskry ducha cudowny, promienny iskrzący się klejnot, który promieniuje, skrzy się i nakłada zobowiązania. Uczeń wypełniony nadzieją nakłada ogniowy krąg Kundalini na głowę.

 

Gdy ta siła miłości przyjmie postać w systemie ucznia, staje się on zdolny wypromieniować tą świętą siłę, zwaną też Duchem Świętym, i przenosić ją na wszystkich, którzy łakną i szukają Ducha.

 

Wiecie już teraz, jak możecie od miłości bliźniego przejść do miłości. Jest to miłość nazywana Bogiem, Duchem i Światłem. Teraz rozumiecie to tak, jak rozumiał to Paweł: Gdybyście mieli wszystko, a brakowałoby wam tej miłości, tego nowego stanu bytu, to nie mielibyście nic i bylibyście niczym. Ta miłość, która jest Bogiem, ten orli lot Ducha jest odwiecznym, wielkim i wspaniałym celem dla wszystkich, którzy w tych przełomowych czasach zostali powołani do Światła.

 

Przypomnijcie sobie, że siła odnowy gnostycznej, która może zostać przyjęta przez atom iskry ducha,  po przebyciu długiej, dokładnie opisanej drogi zaczyna w końcu promieniować z lewego, wstępującego pasma nerwu sympatycznego. Gdy ta pełnia promieniowania objawi się, jest dowodem tego, że w sercu mikrokosmosu utworzył się nowy obieg magnetyczny, który zbiega się z ciałem natury śmierci. Te szczególne narodziny dotyczą krążenia czystych sił gnostycznych w ciele starej natury, czyli wytworzenia się nowego prądu nerwowego. Następstwem tego jest, jak już powiedzieliśmy, zmiana krwi i fluidu nerwów. Zmienia się również działanie trzech przybytków, głowy, serca i miednicy, oraz układu wydzielania wewnętrznego, i równocześnie tworzy się zupełnie nowy system linii sił, który zewnętrznie podobny jest do zwykłej osobowości, lecz który zostaje przepromieniowany i nijako rozżarzony zupełnie nowymi prądami życiowymi, pochodzącymi z nowego źródła świadomości w układzie sympatycznym.

Powstaje nowa, trojaka świątynia, według świadomości, duszy i ciała.

 

W tej to właśnie nowej postaci musi kandydat, „wyjść na spotkanie Panu w obłokach niebios”.

Podróż, którą rozpoczęliśmy, odnosi się między innymi do budowy tego nowego ciała, nowej arki, nowego statku niebieskiego, który będzie nam potrzebny do osiągnięcia celu.

 

Paweł w swym słynnym 13 rozdziale I Listu do Koryntian powiedział, że człowiek, który oddycha pierwotną substancją boskiego płomienia, jest na drodze, która  prowadzi do uwolnienia.

Mówi: „ Miłość pokrywa wszystkie rzeczy, złego nie podejrzewa”.

Podobny wydźwięk mają słowa Piotra: „Gdyż miłość pokryje ogrom grzechów”.

 

O odrodzeniu aurycznym opowiada ogromna ilość mitów.

Cała święta historia daje świadectwo; wystarczy zwrócić uwagę np. na Mateusza 24. Rewolucja kosmiczna ma nie tylko aspekt ogólny, lecz należy ją rozumieć także osobiście. Gdy mikrokosmos pragnie bez przeszkód kontynuować swą drogę ku odrodzeniu, wspomniana rewolucja mikrokosmiczna staje się nie nieodzownym tego warunkiem.

 

Wiecie, jak bardzo życie zewnętrzne zazębia się z życiem wewnętrznym. Gdy życie wewnętrzne narodów jest powierzchowne, materialistyczne, rozdarte i demoniczne, narody te stwarzają sobie harmonizujące z tym życiem warunki zewnętrzne. Wtedy też dostojną się doń wszystkie królestwa przyrody, a nawet sam firmament kosmiczny będzie wykazywać podobne wpływy.

Stara wiedza tajemna stale to głosiła, a współczesne nauki przyrodnicze mogą tę starożytną tajemnicę potwierdzić i wyjaśnić. Jest to zagadnienie kolektywnie tworzonych warunków elektromagnetycznych, za którymi jak za ślepym losem podążać musi całe wszech objawienie.

 

 

 

 

 

 

   22.   Sygnały upadku Kościoła Rzymskokatolickiego

 

Dlatego też przez wszystkie czasy, gdy zbliżał się kryzys podobnej przemiany, z ust wieszczów i proroków rozlegały się napominające wołania. Zbliżanie się takiego kryzysu daje się bowiem przewidzieć, jak również i okres czasu, w którym uwidocznią się jego skutki, a to przede wszystkim na podstawie jego aspektów przyrodniczych.

 

Tu należy przytoczyć takie sygnały upadku Kościoła Rzymsko - Katolickiego wraz z jego dominującą rolą administracyjną Watykanu:

 

  1. Zaatakowanie  gołębia wypuszczonego przez papieża przez mewę.

 

Kiedyś wchodząc z domu krążyły nade mną dwie mewy. Było to dla mnie jakby zesłanie Ducha Świętego ale w postaci dwóch mew. Były one białe ale pod spodem z domieszką czarnego, i wtedy pomyślałam sobie o dwóch duszach Chrystusa Jezusa i Marii Magdaleny. Czytając  później o tym przypadku zaatakowania gołębia przez mewę skojarzyłam sobie z tym moim przeczuciem mojej roli i roli mew.

 

  1. Uderzenie pioruna w wieżę Watykanu jest jakby uzmysłowieniem tego, kto tu rządzi. A więc moce przyrody, natury. Przede wszystkim prąd z natury czy wytworzony przez człowieka ma tak duże znaczenie w naszym życiu. A my sami jesteśmy też taką małą elektrownią produkującą prąd potrzeby nam do życia. Bez tego prądu nasze serce nie mogłoby bić, tj. tłoczyć i oczyszczać naszą krew.  Jesteśmy jak małe urządzenia spalające wodór w tlenie w naszym ciele i produkujące prąd.

 

Będąc kiedyś zatrudniona w Ośrodku Badawczym przy testach takich płytek ceramicznych, przez które przepuszczany był wodór, który później przy pewnych kontrolowanych warunkach był spalany w tlenie, czego efektem było produkowanie prądu i wody w gazowej postaci.

Montując takie SOFC traktowałam je jako małe żyjące elementy i kojarzyłam sobie podobny proces w naszym ciele, ale bardziej rozbudowany i więcej organiczny. Tak więc uderzenie pioruna w Watykan przypomniało nam o dawnych innych wiarach niż chrześcijaństwo. Myślę to o wierzeniach nordyckich/słowiańskich, a szczególnie o Bogu Ojcu EL i jego małżonki Aszery.

 

 I tu się kłania znajomość religii Jebusytów, o której napisze więcej później

 

  1. Zamknięcie się Księgi na trumnie papieża Jana Pawła 2go. Czyli koniec mocy papiestwa, nic co jest podjęte na Ziemi (co jest związane czy rozwiązane) nie ma wpływu na sytuację w Niebie. Tak więc wszelkie kanonizacje nie są ważne, tym samym kanonizacja tegoż samego papieża.

 

  1. Silne burze, trąby powietrzne i trzęsienia ziemi we Włoszech. W ziemi świętych takich jak Benedykt, Franciszek i Rita, znanym miasteczku Nursja, miejscu urodzin św. Benedykta (patrona Europy), na głównym placu runęła tam bazylika pod jego wezwaniem. We Włoszech żywioł zniszczył wiele zabytków i fresków.

 

Nadmienię tu, że w 1935 roku faszystowskie Włochy najechały Etiopię/Kusz - ziemię syna biblijnego króla Salomona, włączając ten kraj w skład Włoskiej Afryki Wschodniej i niszcząc dziedzictwo kulturowe państwa (historia obelisku z Aksum).  W okupowanym kraju Włosi prowadzili politykę terroru, tworzyli obozy pracy i masowe egzekucje. Włoska milicja przeprowadziła masakrę w Addis Abebie, w której śmierć poniosło 30 tys. mieszkańców, a następnie wkroczyła do klasztoru Debru Libanos, gdzie zabiła ok 300 mnichów i mniszek.

 

 

Zasady magnetyczne waszej istoty aurycznej tworzą wspólnie pewien plan, temat muzyczny waszego życia. Linie sił magnetycznych, które promieniują z tych punktów w waszej osobowości, trzymają was w swej mocy. Nie możecie zrobić ani jednego kroku na zewnątrz.

W waszym firmamencie aurycznym przemawiają wszyscy wasi przodkowie, wszystkie poprzednie objawienia waszego mikrokosmosu, cała przeszłość; cały wasz karm. Dlatego też należy stanowczo zerwać z przeszłością! Dlatego też wszystkie linie sił magnetycznych, które wypływają obecne na źródła waszej istoty aurycznej, muszą zostać zniszczone, wygładzone. Taki jest głęboki sens słów: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Boski płomień płonący w drugim ogniu wężowym działa niszcząco, lecz możliwości po temu stworzyć musi sam kandydat.

 

Z punktu widzenia natury mikrokosmos jest chory, dlatego musicie iść ścieżką uświęcania. Uświęcanie znaczy wyzdrowienie, uleczenie, odzyskanie zdrowia.

 

Kto idzie tą ścieżką, ten idzie drogą krzyżową, drogą wiecznego i absolutnego zdrowienia. Otrzymuje siłę odpowiednio do krzyża.

 

Gdy do danego człowieka wpływają dar łaski Ducha Świętego, ponieważ otworzył on swoją istotę, swój przybytek sacra dla Gnozy, dochodzi w nim do pewnego działania nowych sił, „do różnorodności działań sił” – jak to określił Paweł w I Liście do Koryntian (12).

 

Gdy tylko róża w przybytku serca okaże się wrażliwa na tę siłę, gdy pączek róży pod wpływem siły ego promieniowania zaczyna się otwierać, leczenie toruje sobie drogę.

Spróbujmy  teraz zbadać, w jaki sposób – gdy róża już rozkwitnie –rozwijają się nowe moce; jak się w rzeczywistości osiąga dar uzdrawiania oraz jak bracia i siostry przyjęci do nowego ludu Boga będą się tym darem posługiwać.

Najpierw chcielibyśmy jeszcze raz powtórzyć, że uzdrowienie w sensie Gnozy oznacza odtworzenie uszkodzonego mikrokosmosu, odtworzenie pierwotnego stanu.

Uzdrowienie oznacza zatem uświęcenie, zaś dar uzdrawiania to moc uruchomienia tego procesu u poszczególnych ludzi.

 

Przyszły nauczyciel przechodzi teraz do drugiej mocy, do mocy mądrości. Wywołuje ona aktywność ogniowego kręgu Kundalini, obejmującego pinealis (szyszynkę) w przybytku głowy. Przez tę aktywność prawa połowa mózgu kandydata zostaje doprowadzona do nowego stanu. W strukturze, w najrozmaitszych zakamarkach substancji mózgowej znajdują się setki punktów magnetycznych, połączonych z odpowiednimi punktami magnetycznymi w istocie aurycznej z obydwiema półkulami mózgu.

 

Trzecia moc ma swą siedzibę w czołowych płatach substancji mózgowej. Dzięki aktywności ognia Kundalini najpierw zmienia się prawa półkula mózgowa, a następstwie czego powstaje druga moc. Czołowe płaty substancji mózgowej zostają przy tym przyjęte do procesu przemiany, w wyniku czego daje o sobie znać trzecia moc, którą Paweł nazywa „mocą rozumu”.

 

Następnie rozwija się czwarta moc, którą Paweł nazywa „opanowaniem sił”. Moc ta przynosi chwilowe dopełnienie procesów w przybytku głowy. Daje nauczycielowi nową wolę. Nauczyciel staje się w tym momencie także kapłanem.

Kiedy to opanowanie sił ma miejsce, wtedy może się objawić piąta moc, jako synteza czterech poprzednich. Jest to moc uzdrawiania. Stanowi ona syntezę poprzedzających ją mocy w móżdżku, z rdzeniem przedłużonym jako centrum. Przez tę moc nauczyciel staje się magiem, Kapłanem - Królem ludu bożego.

 

W Salem, w religii Jebus, Melchizedek był królem i kapłanem Boga Najwyższego, i jak to jest wspomniane w Nowym Testamencie Jezus został kapłanem na wzór Melchizedeka.

Ponieważ gdyby istniała po temu możliwość, można by wtedy mówić o pewnym nowym rodzaju metod leczenia magnetycznego. Przeniesienie sił mogłoby wtedy zachodzić, o co zabiega się w niektórych kręgach, na przykład przez nałożenie rąk lub przez gesty błogosławieństwa, przez magnetyczne masaże ciała lub przez mantry.

 

O tym, czy dany uczeń przygotowany jest dostatecznie do wejścia do procesu uświęcenia, decyduje przede wszystkim jego stan bytu.

Wyobraźcie sobie, że dany uczeń dojrzał do uzdrowienia i że wobec tego uczestniczy w procesie uświęcania.

By doprowadzić do tego związku, niezbędne jest, by tak powiedzieć, rozpalenie. „Zapalenie przez Ducha Boga”, jak nazywali to dawni różokrzyżowcy, jest rzeczywiście rozpłomienieniem.

Pomyślcie tylko, dla przykładu, o przewodzie elektrycznym. Przewód elektryczny został założony, zadbano o najdrobniejsze szczegóły, zainstalowano wszystkie lampy, należy jeszcze tylko zapewnić połączenie z siecią. W momencie gdy to nastąpi, prąd popłynie w przewodach i lampy będą mogły świecić.

 

 

Ja budując swoją stronę internetową obecnie nie aktualną www jam0.net  miałam taką wyobrażeniową strukturę:

Chrystus Jezus jako pole bieguna „+”

Maria Magdalena jak pole bieguna „ –„

i ja jako ZERO żyjące, łączące te dwa pola,  a pomiędzy Nimi świeci Światło Boże.

Tak więc dopiero mistyczny ślub Chrystusa Jezusa i Marii Magdaleny daje nam pełnie Ich Bóstwa. Oni wzajemnie się uzupełniają i wspólnie emanują światło.

 

W Imię Ojca i Matki i Ducha.

 

Ja wybrałam Ich moimi Duchowymi Rodzicami, w ten sposób jestem ich córką duchową.

 

Miałam rodziców z ciała i z genów Jana i Annę, a połączenie Janna to po arabsku RAJ.

Znaczenie ich imion „Łaska Boża” i Łaska, a moje imię Krystyna pochodzi z łacińskiego Chrystus.

 

 

 

 

 

 

   23.   Templariusze i Całun Turyński

 

Przytoczę tutaj krótki cytat z książki Barbary FRALE „Templariusze i Całun Turyński”:

 

Templariusze byli świadomi, że papież ten kochał albo pragnął gromadzić relikwie Chrystusa z racji ich znaczenia, a jego następcy nie ustępowali mu w tym. Pewne wyobrażenie o tamtych czasach może nam dać słynny przypadek cudu, jaki się dokonał w katedrze w Bolsenie w roku 1263. Niemiecki kapłan, który udawał się jako pielgrzym do Rzymu, odprawiał mszę świętą na ołtarzu świętej Krystyny, ale w swym wnętrzu (jak wielu kapłanów jego epoki) wątpił, że konsekrowana hostia jest rzeczywiście ciałem Chrystusa. Nagle zobaczył wypływającą z tego chleba krew, która zaplamiła korporał. Wydarzenie to oczywiście wywołało niesamowite wrażenie, a papież Urban IV zapragnął uroczyście obchodzić jego pamiątkę, ustanawiając święto Bożego Ciała.

(Pesci, Bolsena, kol. 1817-1819).

Jasne jest, że nauczyciel – o ile dzieło ma być spełnione w sposób właściwy – musi rozporządzać jeszcze szóstą mocą, mianowicie mocą rozróżniania duchów, jak to nazywa Paweł.

 

I tu chciałabym nadmienić że kościół z papieżem na czele utracił moc takową.

Chodzi mi tu o zawierzenie całego świata Bożemu Miłosierdziu – wizji św. Faustyny (Heleny Kowalskiej), a szczególnie rozprowadzanie obrazu „Jezu ufam Tobie” namalowanego przez Adolfa Kazimierza Hyłę, jako wotum dziękczynne za uratowanie rodziny.

Duch „Jezusa” który ukazał się Faustynie nakazuje jej namalowanie swojego portretu. Zjawa ta jest natrętna i rozkazująca.

 

 

 

 

 

 

   24.   Proroctwa, wizje, chryzmaty św. FaustynyHenryk Bejda

 

Prawdziwą radość czerpała bowiem z życia sakramentalnego i pogłębiającej się więzi ze swoim Boskim Oblubieńcem. s. 18.

Lata spędzone w klasztorach Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia zaowocowały niezwykłym przyśpieszeniem duchowego rozwoju Siostry Faustyny. s. 19

W innym miejscu równie pięknie i prosto opisała swoje „zatopienie w Bogu”: „Z Nim idę do pracy, z Nim idę na rekreację, z Nim cierpię, z Nim się cieszę, żyję w Nim, a on we mnie. (...) Zażyłość nasza jest ścisła przez połączenie krwi i życia” (Dz.318) ???

W takich chwilach głębokiego zjednoczenia z Bogiem Siostra Faustyna czuła się „przekonsekrowana”.

„Powłoka ciała jest ta sama, ale dusza inna, w niej mieszka Bóg z całym swoim upodobaniem. Nie uczucie, ale świadoma rzeczywistość, której nic mi przyćmić nie może” (Dz. 137).

30 czerwca 1935 roku Siostra Faustyna dostąpiła innej niezwykłej łaski. Po wizji Jezusa „niewypowiedzianej piękności” zobaczyła jasność, z której wyszedł promień i strzała miłości przenikająca jej serce. Tak o tym doświadczeniu pisała: „Wtem był czas przyjęcia Komunii św., znikł Jezus, a widziałam wielką jasność. Wtem usłyszałam te słowa: „Udzielamy Ci swego błogosławieństwa” - i w tej chwili z onej jasności wyszedł promień jasny i przeszył mi serce, dziwny ogień zapalił się w duszy mojej... s. 23

Duchowa droga Siostry Faustyny uwieńczona została mistycznymi zaślubinami z Jezusem (w marcu 1937 roku) – tak zwanym zjednoczeniem przeobrażającym (przemieniającym). s. 25

 

W ostatnią niedzielę przewodnią swego życia Siostra Faustyna doznała jeszcze jednego typu przeżycia – „zupełnej wolności” ducha, podczas której zatraciła się całkowicie w Bogu, by po pewnym czasie zapłonąć „żywym płomieniem miłości”.

Owo „przebóstwienie”, przeistoczenie jej duszy przez Bożą miłość zamieniło się wówczas w miłosną ekstazę (choć trzeba przyznać, że takie miłosne ekstazy Siostra Faustyna przeżywała już od mniej więcej roku, ale ta wydawała się szczególnie intensywna).  s. 28.

 

Mimo tak ścisłego zjednoczenia z Bogiem, Siostra Faustyna pragnęła jednak jeszcze czegoś więcej – chciała oglądać Go twarzą w twarz, zatonąć w Nim na zawsze i „wieczyście się z Nim połączyć”.

Nie musiała na to już zbyt długo czekać 5 października 1938 roku umarła, łącząc się już na wieki ze swoim Boskim Oblubieńcem. s. 28. (Jakim oblubieńcem pozwalam tu sobie zapytać?)

 

Siostra Faustyna nie znała się na mistyce, nie miała większego pojęcia, jak nazywają się stany, jakie przeżywała, ani etapy jej duchowego rozwoju, nigdy nie nazywałaby tego, co przyszło jej znosić, „biernym oczyszczaniem woli”. Uknuła jednak inny – bardzo piękny i wiele mówiący –termin. Nazwała się „męczennicą Bożych natchnień”.  Staję się męczennicą natchnień Twoich, ponieważ wykonać ich nie mogę, bo nie mam własnej woli” (Dz. 497) – wyznawała Zbawicielowi. Efektem owego niezwykle bolesnego, dramatycznego oczyszczenia, jakiemu poddał ją Jezus, było jej całkowite poddanie się Bożej woli, Faustyna poddała się Jej tak ściśle, że  - jak pisała – „nie ma w niej już nic jej”. Dopiero wtedy, kiedy jej wola stała się jednym z wolą Boga, osiągnąć mogła najwyższy etap duchowego rozwoju – zjednoczenie przeobrażające, „duchowe małżeństwo” ze swoim Boskim Oblubieńcem. s. 47.

 

Mój komentarz do tego.

Demon opanował ją całkowicie. Co to za małżeństwo choćby duchowe, kiedy tylko jest wola jednej strony. Jaki to jest Boski Oblubieniec, gdzie Bóg ? – to Dyktator!

Widać jak demon zwiódł św. Faustynę.

Chrystus Jezus nie zrobił by tego. Jego Oblubienicą była św. Maria Magdalena, uczennica i mistyczna żona.

 ...

(Tu uzupełnię z  książki „Tajemnice Marii Magdaleny”- Laurence Gardner)

...

c. d. Był wieczór 22 lutego 1931 roku 25-letnia Siostra Faustyna  przebywała w celi klasztoru Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia w Płocku. Nagle stało się coś dziwnego. Tak to opisuje: „Ujrzałam pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piesiach. Z uchylenia szaty na piersiach  wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady” (Dz. 47) – zanotowała w Dzienniczku.

Jezus nie tylko jej się objawił, ale także zażądał od niej wykonania konkretnych działań! „Wymaluj obraz”. - co za bałwochwalstwo z jego strony – mój dopisek.

 

Faustyna spróbowała, ale malować nie potrafiła. Czas płynął, a Pan Jezus przynaglał. „Wiedz o tym, że jeżeli zaniedbasz sprawę malowania tego obrazu i całego dzieła miłosierdzia, odpowiesz za wielką liczbę dusz w dzień sądu „ (Dz.154) – zagroził.

 

Obraz Kazimierowskiego przez jakiś czas pozostawał w ukryciu. Pan Jezus wielokrotnie ukazywał się jednak Faustynie w postaci takiej, jaka była namalowana na obrazie, żądał też, żeby obraz wystawiono do publicznej czci. Uczynił to zresztą już podczas pierwszego objawienia dotyczącego obrazu „Pragnę, aby obraz ten czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie” (Dz. 47).

Na trzy dni – od 6 do 28 kwietnia 1935 roku, w czasie uroczystego zakończenia Jubileuszu Odkupienia Świata – obraz zawisł w Ostrej Bramie, nieopodal słynnego cudownego obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej.

„Kiedy się skończyło nabożeństwo i kapłan wziął przenajświętszy Sakrament, aby udzielić błogosławieństwa, wtem ujrzałam Pana Jezusa w takiej postaci, jako jest na tym obrazie. Udzielił Pan błogosławieństwa i promienie te rozeszły się na cały świat.

Wtem ujrzałam jasność niedostępną na kształt mieszkania kryształowego, utkanego z fali jasności nieprzystępnej żadnemu stworzeniu ani duchowi. Do tej jasności trzy drzwi – i w tej chwili wszedł Jezus w takiej postaci, jako jest na tym obrazie, do onej jasności – w drzwi drugie, do wnętrza jedności. Jest to Jedność Troista, która jest niepojęta, nieskończoność” (Dz. 420).

 

I tu mamy też drogowskaz, kto to był ten „Jezus” według Siostry Faustyny!

To był Lucyfer, szatan, który potrafi przyjmować różne postacie.

Rozpala on nieszczęście, śmierć i zagładę.

Świadomość Lucyfer jest nierzeczywista, jest iluzją, ponieważ Lucyfer nie jest prawdziwą istnością. Lecz zjawiskiem natury aktywnym w tym świecie nie świętości, a więc niezgodną z boskim planem.

I gdzie Siostrę Faustynę zaprowadził – do lucyferycznego ognia, do komnaty kryształowej.

 

W nauce powszechnej zawsze jest mowa o tych dwóch elementach, Chrystusie i Lucyferze.

Chrystus jest boskim mandatariuszem, Lucyfer zaś sługą wyposażonym w wielką moc.

Lucyfer zwany jest „Gwiazdą Poranną”, „Synem Jutrzenki”, pełnym blasku sprzeniewiercą, potężnym buntownikiem, nosicielem Światła.

 

Podaję tu definicję Lucyfera – nieświęty ogień duszy, nieboski wodór płonący zarówno w niższym „ja” jako objawienie dialektycznej duszy, jak i w wyższym „ja”, aurycznym ognistym bogu, który ten nieświęty ogień wciąż wypromieniuje do nowej śmiertelnej osobowości, jako duszę. Cytat z książki „Nadchodzący nowy człowiek”.

 

 

Jednak autorem najbardziej znanego wizerunku „Jezu ufam Tobie” jest krakowski twórca  Adolf Kazimierz Hyła. To właśnie obraz Hyły znajduje się obecnie w kaplicy klasztoru Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie- Łagiewnikach.

 

Pozornym zupełnym zniszczeniem dzieła był  bowiem dekret Świętego Oficjum z 19 listopada 1958 roku wykluczający możliwość ustanowienia święta Bożego Miłosierdzia, a zwłaszcza notyfikacja z 6 marca 1959 roku, w której zakazano szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego, według form podanych przez siostrę Faustynę i stwierdzono, że jej przeżycia nie mają źródła nadprzyrodzonego. Powszechnie – choć niesłusznie – uznano wtedy, że Stolica  Apostolska kult taki całkowicie odrzuciła.

Co wpłynęło na taką decyzję Watykanu?

Po pierwsze – liczne błędy, pominięcia i nieścisłości graniczące niemal z herezją we włoskim tłumaczeniu Dzienniczka.

Po drugie – jak pisze ks. Witko – „bardzo liczne publikacje popularyzujące nabożeństwo, opierające się najczęściej wyłącznie na objawieniach s. Faustyny, nierzadko źle zinterpretowanych lub wręcz dostosowanych do potrzeb propagatorów, z równoczesnym pominięciem teologicznej nauki o „Miłosierdziu Bożym”.

Po trzecie: „zręcznie podsycana manipulacja, iż nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego jest wytworem propagandy polskiej i formą nacjonalizmu pod przykrywką pobożności”. s. 134-135.

A teraz porównajmy najpopularniejszy obraz „Jezu fam Tobie” z prawdziwym obrazem nie ludzką ręka malowanym Całunem Turyńskim.

 

Wszystkie te rany i otarcia skóry oznaczają tyleż samo plam krwi. To samo dotyczy również przebicia lewego nadgarstka, ułożonego tak, że zakrywa prawy nadgarstek, którego nie widać, oraz przebicia podeszwy stóp.

Przebicie nadgarstków i stóp, pozycja skurczona klatki piersiowej i mięśni ud, rozdarcia skóry pod wpływem dużego, sztywnego przedmiotu na plecach, wskazują na to, że skazaniec został stracony przez ukrzyżowanie, karę śmierci stosowaną już od starożytności przez wielu ludów: Asyryjczyków, Celtów czy Rzymian.

Cytat ze str. 160 książki „Templariusze i Całun Turyński”.

 

A patrząc na obraz, rzuca się nam podstawowy fałsz, niezgodność, o której Siostra Faustyna nie wiedziała, bo nie miała znajomości Całunu Turyńskiego, nie była w jej czasie życia popularna.

 

Na obrazie „Jezu ufam Tobie” widzimy rany na rękach a nie na nadgarstkach.

 

Tak więc to już przekreśla prawdziwość jej objawienia.

To była jej iluzja, pobożne życzenie i nadmierna religijność manipulowana przez KRK.

Ja nie ujmuję tu nic z pobożności Siostry Faustyny, ale niestety zakonnice mają ograniczone możliwości zdobywania wszechstronnej wiedzy – panuje tu cenzura kościelna.

Stąd też nie mając wiedzy o prawdziwym Jezusie, człowieku, a tylko zmanipulowane wyobrażenia o Jego osobie, doprowadzą do tego, że w ich pragnieniach zostają Jego Oblubienicami. A gdyby wiedziały, że miał syna z inną kobietą, a Maria Magdalena była Mu poślubiona, nie pozwoliłyby sobie na takie cudzołóstwo, choćby tylko wyimaginowane.

 

 

 

 

 

 

   25.   Gral Trylogia - Lars Muhl

 

Jezus wypędził według Ewangelii siedem złych duchów z Marii, ale ewangeliści zapomnieli lub pominęli, że Maria także otworzyła siedem bram w Jezusie.

Alegoria jedna po drugiej.
I wszystkie alegorie były właśnie językiem Inicjacji Jezusa i Marii w ich czasach.
A niektóry z tych, którzy opanowali ten język byli terapeuci z Mareotis Wysp w pobliżu Aleksandrii.

 

Kwiat życia jako mieszanie świateł - moja teoria.

 

   

 

dodawanie świateł - trójbarwna artymetyka barw

 

Zewnętrzne światła auryczne jak kolory:

Czerwony – czakra korzenna

Zielony – czakra serca

Ciemno niebieski – czakra „trzeciego oka”

 

Światła zewnętrzne to takie, które potrafimy wykorzystywać na ekranach monitorów.

Są to techniczne przejawy działania zewnętrznego.

Jeśli się spotkają to mogą wytworzyć światło wewnętrzne składające się też z trzech kolorów:

Żółte, jasno niebieskie, magenta - takie kolory używamy do druku.

 

Spełnienie: zewnętrzne, wewnętrzne i tajemne.

 

Zewnętrzne to moc powstrzymywania wszelkich zagrożeń, powiększania zasług i tworzenia pomyślnych zbiegów okoliczności, przyciągania pożądanych rzeczy oraz przezwyciężania zła i wszelkich przeszkód.

 

Spełnienia wewnętrzne oznaczają moc chodzenia po wodzie, fizycznej niepalności, lewitacji, przechodzenia przez ściany, czynienia ciała niewidzialnym, emitowania światła, leczenia wszystkich chorób, wskrzeszania umarłych czy rozmnażania przedmiotów materialnych.

Natomiast tajemne spełnienie oznacza całkowite, doskonałe, niezrównane oświecenie, czyli stan Buddy.

 

Nietrudno zauważyć, że Jezus, dokonując tzw. cudów, korzystał z całego arsenału sidhi wewnętrznego: chodził po wodzie, uciszał burzę, przywracał wzrok niewidomym i mowę niemym, wskrzeszał zmarłych, rozmnażał chleb, ryby i wino. Oprócz tego uzdrawiał rzesze chorych, przenikał przez ściany, pojawiał się i znikał, emitował światło.

 

A u kresu swego ziemskiego wcielenia z pewnością doświadczył boskiego stanu budda, zwanego w chrześcijaństwie życiem wiecznym  Nieznany Świat   nr. 2   2013

(I z tym ostatnim stwierdzeniem nie zgadzam się tutaj – co ma chrześcijaństwo do buddyzmu?)

 

W środku jest kolor biały, czyli oczyszczony.

Kiedy oczyścimy naszą aurę też będziemy biali jak śnieg.

 

W Biblii mówi się o liczbie 72 starcach w bieli.  W kolorach tworzących biel, czyli parach (męskiej i żeńskiej energii ) czyli 36 par.

A liczba 36, to 3 razy po 12, liczby magicznej.

 

 

 

 

 

 

   26.   MARIA MAGDALENA - Od apostoła do prostytutki

 

z książki Lisbet Kjær Muler   

 

Maria Magdalena i dom książęcy

 

Karl syn Anjoua, Karol z Salerno (1254-1309), odgrywał, jak już widzieliśmy, aktywną rolę,  kiedy pozostałość ziemskie Marii Magdaleny "znaleziono" w St. Maximin w Prowansji w 1280.

A trzy lata później zapewnił wszystko - teraz jako król Karl 2 z Nepal że sprawa została ostatecznie załatwiona przez, że jej głowa była umieszczona w złotym relikwiarzu w kształcie głowy i  z królewską koroną na niej.

 

Anjou książęta, królowie i królowe zrobiły w 1300 - i 1400 Marię Magdalenę na ich specjalną patronkę.
Karl 1- wszy Robert z Anjou (Robert ten pokazujący), 1288 – 1342,  był w 1308 królem  Węgier, a także ustanowił stosunki dynastyczne z królestwami Nepalu i Polski.

 

I tu mamy znów powiązanie z Węgrami i Marią Magdaleną.

Co na to Polacy Katolicy?

 

 

 

 

 

   27.   DZENNICZEK  Miłosierdzie Boże w duszy mojej  

                 Św. s. M. Faustyna  (Maria Kowalska) - po przeróbce przez wiele rąk

                     Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia;   Wyd. PROMIC  Warszawa

 

Kiedy byłam wysłana na kurację do domu płockiego, miałam szczęście ubierać kaplicę kwiatami.

Było to na Białej.

Biała- wówczas wieś w pobliżu Płocka, gdzie Zgromadzenie zakupiło pomieszczenie dawnego folwarku i urządziło w nich dom wypoczynkowy dla sióstr i wychowanek domu w Płocku.

Mieszkania sióstr mieściły się w małym dworku, położonym w ogrodzie, z głównym wejściem od strony ogrodu. Przed drzwiami wejściowymi znajdował się ganek.

 

Siostra Tekla nie zawsze miała czas, a więc często sama ubierałam kapliczkę. W pewnym dniu nazrywałam najpiękniejszych róż, aby ubrać pokój pewnej osobie. Kiedy się zbliżyłam do ganku. Ujrzałam  Pana Jezusa stojącego w tym ganku, który mnie zapytał łaskawie: Córko moja, komu niesiesz te kwiaty? Milczenie moje było odpowiedzią dla Pana, ponieważ w tej chwili poznałam, że miałam bardzo subtelne przywiązanie do tej osoby, którego przedtem nie dostrzegałam. Natychmiast Jezus znikł. W tej chwili rzuciłam te kwiaty na ziemię i poszłam przed Najświętszy Sakrament z sercem przepełnionym za tę łaskę poznania siebie.

O Boskie Słońce, przy Twych promieniach dusza widzi najmniejsze pyłki, które Tobie się nie podobają.

 

Dz 24.  W jednym dniu zaraz po przebudzeniu, kiedy staję w obecności Bożej, a tu zaczyna mnie ogarniać rozpacz. Ostateczna ciemność duszy. Walczyłam jak mogłam do południa.     W godzinach popołudniowych zaczęły mnie ogarniać lęki prawdziwie śmiertelne, siły fizyczne zaczęły mnie opuszczać.  Śpiesznie weszłam do celi i rzuciłam się na kolana przed krucyfiksem, i zaczęłam wołać o miłosierdzie. Jednak Jezus nie słyszy wołań moich. Czuję zupełne opuszczenie sił fizycznych, padam na ziemię, rozpacz  zawładnęła całą duszą moją, prawdziwie przeżywam męki piekielne, które niczym się nie różnią od mąk piekielnych.      W takim stanie trwałam trzy kwadranse. Chciałam pójść do mistrzyni – sił nie miałam. Chciałam wołać – głos mi zamarł, jednak na szczęście weszła jedna z sióstr do celi.

 

/Była to s. Placyda – Antonina Putyra, ur. W 1903 r., do Zgromadzenia wstąpiła w 1924 r. Zmarła 7.10.1985 r./

 

Kiedy zauważyła mnie w takim dziwnym stanie, zaraz dała znać o tym mistrzyni. Matka przyszła zaraz. Jak tylko weszła do celi, przemówiła tymi słowami: „W imieniu świętego posłuszeństwa proszę wstać z ziemi”. Natychmiast jakaś siła podniosła mnie z ziemi i stanęłam obok drogiej mistrzyni. (10) W serdecznej rozmowie pouczała mnie, że to jest doświadczenie Boże. Niech siostra ma wielką ufność, Bóg jest zawsze Ojcem, chociaż doświadcza.

 

/„W imię świętego posłuszeństwa” mogą w Zgromadzeniu rozkazywać przełożone  siostrom profeskom (siostrom po złożeniu ślubów zakonnych). Mistrzyni faktycznie nie miała takiego prawa: również  Faustyna, będąc nowicjuszką, a więc przed złożeniem ślubów, nie miałaby obowiązku słuchać rozkazu. Jeżeli mistrzyni wydała s. Faustynie polecenie „w imię świętego posłuszeństwa”, to tylko liczyła na dobrą wolę i pobożność nowicjuszki, chciała jej w ten sposób pomóc otrząsnąć się z przykrych przeżyć./

 

Wróciłam do swoich obowiązków, jakby z grobu powstała. Zmysły przesiąknięte tym, czego doświadczyła dusza moja. W czasie wieczornego nabożeństwa zaczęła dusza moja konać w strasznym mroku; czuję, że jestem pod mocą sprawiedliwego Boga i jestem przedmiotem Jego zapalczywości.

W tych strasznych chwilach rzekłam do Boga: Jezu, który się przyrównujesz w Ewangelii św. do matki najczulszej, ufam słowom Twoim, boś Ty jest prawda i żywot.

Jezu, ufam Tobie, wbrew wszelkiej nadziei, wbrew wszelkiemu uczuciu, które mam wewnątrz, sprzeciwiającemu się nadziei.

Czyń ze mną, co chcesz, nie odstąpię od Ciebie, bo Ty jesteś źródłem mojego życia.  A jak straszne jest to udręczenie duszy, ten może zrozumieć, kto sam przeżywał podobne chwile.

 

Nigdzie  czytając Nowy Testament nie napotkałam takich słów, które to przytacza św. Faustyna : „Jezu, który się przyrównujesz w Ewangelii św. do matki najczulszej”, a wręcz przeciwnie, nigdy nie zwracał się do Niej Matko ale Niewiasto. Dopiero na krzyżu, kiedy zwraca się do (ukochanego apostoła) , mówi: „Oto Matka Twoja”, „Oto Syn Twój” i to najprawdopodobniej nie zwracał się do swojej Matki.

 

Kto tak zwiódł  s. Faustynę?

Kto tak ją zaprogramował?

 

W Starym Testamencie (Iz 66, 10-13):

Radujcie się wraz z Jerozolimą, weselcie się w niej wszyscy, co ją miłujecie!

Cieszcie się z nią bardzo wy wszyscy, którzyście się nad nią smucili, ażebyście ssać mogli aż do nasycenia z piersi jej pociech; ażebyście ciągnęli mleko z rozkoszą z pełnej piersi chwały.

Tak bowiem mówi Pan: Oto Ja skieruję do niej pokój jak rzekę i chwałę narodów – jak strumień wezbrany. Ich niemowlęta będą noszone na rękach i na kolanach będą pieszczone. Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę; w Jerozolimie doznacie pociechy.

Ale tu jest mowa o Jerozolimie i bogu Izraela!

A może tak jak młode karmelitki w Lisieur (siostra Teresa) nie mogły w tamtych czasach czytać Biblii w całości, a tylko antologię lub Biblię skróconą, tak i siostra Faustyna nie była obeznana z Biblią.

 

To tak jest kiedy nie słucha się głosu wewnętrznego ale ducha jakiejś mistrzyni!

Skąd możemy wiedzieć, że ona ma dar prawdy, łaski od Boga?

 

Pierwsze przykazanie  mówi: Nie będziesz miał innych bogów przede mną.

Po co ci pośrednicy, kiedy jesteś dorosły. Rozumiem, kiedy jesteś dzieckiem, a rodzice nie potrafią sami nauczać cię, przekazywać swojej wiary, uczyć się modlić. Później powinieneś zacząć sam studiować, wczuwać się w swoje serce i kierować się swoim sumieniem, a nie ślepo wykonywać rozkazy innych. Kiedy całkowicie oddajesz się mistrzowi/mistrzyni działasz przeciwko pierwszym przykazaniu, chyba że uznajesz, że mistrzyni jest bogiem.

 

Przychodzi mi tu z pamięci rozmowa z moją mamą.

Oglądałam kiedyś film, coś z filmowanych epizodów z Biblii. Moją mamę zainteresowało to co ja oglądam, pokazała na Jezusa mówiąc: „ A co to taki Żyd tu ?”  A ja próbuję wyjaśnić, że Jezus wygląda jak Żyd, bo przecież urodził się z Żydówki.

 

A mama mi na to :”Jak cię strzelę” i tu wymachnęła się ręką do mnie.

Na co ja ją spytałam: „ A może była Polką?”, na to ona się zastanowiła i po jakimś czasie, powiedziała : „No , nie.” I odeszła.

 

Po tym epizodzie zrozumiałam, jak bardzo ograniczona była ogólna wiedza religijna mojej mamy.

Ogólnie była praktykującą katoliczką i za swoją wiarę byłaby wstanie zrobić wszystko.

To moja mama nauczyła mnie pierwszego pacierza. Aniele Boże Stróżu Mój, modlitwy różańcowej.

To Ona i Tato wszczepili mi nawyki modlitwy, zainteresowanie wiarą w Boga.

To im zawdzięczam te pierwsze początki.

Ale później zorientowałam się, że prawda w mojej duszy wygląda trochę inaczej, niż KRK naucza.

Zawsze kierowałam się sercem, ale z czasem pociąg do nauk ścisłych, nauczył mnie logicznego myślenia i zauważałam, że w nauczaniu KRK jest za dużo dogmatów i bałwochwalstwa.

Więcej wiary niż wiedzy.

 

Z czasem zaczęłam studiować sama, Pisma św., później inne, aż w końcu zauważyłam rozbieżności w tłumaczeniu Pisma Św. w innych językach. Mało tego w jednych było więcej, a w innych mniej szczególnie w ST.

 

Po każdym czytaniu zapytywałam się co ja na ten temat myślę, co czuję w sercu, co mam wybrać z tego co przeczytałam. Bo jak najczęściej tak było, że nie wszystko było kłamstwem i nie wszystko było prawdą. Dlatego teraz piszę to co czuję w sercu moim, duszy mojej, która dąży do wyzwolenia.

I tak sobie mówiłam, że skoro nadal żyję i Bóg dopuszcza to co piszę to znaczy że MU się podoba, albo że to dopuszcza aby mnie czegoś nauczyć.

A czas pokaże owoce mojego wysiłku.

 

Teraz muszę przerwać, bo obowiązki rodzinne wzywają – idę robić obiad.

„Smacznego obiadu!” życzę sobie i mojej rodzinie.

Jak widać nauka biskupa Rzymu Franciszka zostawia swoje ślady.

 

/ćwiczenia duchowe obowiązujące wówczas w Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia: półgodzinna medytacja rana, cząstka różańca, droga krzyżowa, godzinki o Niepokalanym Poczęciu./

 

Niepokalanie Poczęta czyli oddana Kościołowi, a jeśli ten Kościół nie jest Kościołem Chrystusowym, to kto może Ją zbawić?

Niepokalanie Poczęta, czyli poczęta przez ducha, tak jak ja  - jestem córką duchową Marii Magdaleny i Chrystusa Jezusa. Poczęta duchowo przez nich, a urodzona cieleśnie przez moją Matkę Ziemską Annę G. zapłodnioną przez mojego Tatę Jana.

 

Wracając do książki:

W medytacji fundamentalnej o celu, czyli o wyborze miłości. Dusza musi kochać, ma potrzebę kochania; dusza musi przelewać swą miłość, ale nie w błoto ani w próżnię, ale w Boga. Jak się cieszę, kiedy się zastanawiam nad tym, bo czuję wyraźnie, że On sam jest w sercu jeden Jezus, a stworzenia kocham o tyle, o ile mi pomagają do zjednoczenia się z Bogiem. Wszystkich ludzi kocham dlatego, bo widzę w nich obraz Boży.

 

+ JMJ   Od dziś nie istnieje                                                                 Wilno, 4 II 1935                                       we mnie wola własna

W chwili kiedy uklękłam, aby przekreślić wolę własną, jako mi Pan kazał, usłyszałam głos w duszy taki: Od dziś nie lękaj się sądów Bożych, albowiem sądzona nie będziesz.

+JMJ   Od dziś pełnię wolę Bożą, wszędzie, zawsze, we wszystkim

 

+JMJ                                                                                                    Wilno, 8 II 1935

Wewnętrzna praca szczególna, czyli rachunek sumienia.

O zaparciu siebie, woli własnej.

I.                 Zaparcie rozumu, to jest przez poddanie go pod rozum tych, którzy mi na ziemi miejsce Boga zastępują.

II.              Zaparcie woli, to jest pełnić wolę Bożą, która mi się objawia w woli tych, którzy mi miejsce Boga zastępują, i która zawarta jest w regułach naszego Zakonu.

III.             Zaparcie sądu, to jest – wszelki rozkaz dany mi przez tych, którzy mi miejsce Boga zastępują, przyjmować natychmiast, bez zastanawianie się, rozbierania, rozumowania.

IV.             Zaparcie języka. Nie dam mu najmniejszej wolności; w jednym wypadku da mu zupełną – to jest w głoszeniu chwały Bożej. Ile razy przyjmuję Komunię św., tyle proszę, aby Jezus raczył umocnić i oczyścić język mój, abym nim nie raniła bliźnich. Toteż regułę, która mi mówi o milczeniu, mam w największym szacunku.

 

Jezu mój, ufam, że łaska Twoja dopomoże mi do wykonania tych postanowień.

 

Chociaż powyższe punkty zawarte są w ślubie posłuszeństwa, to jednak pragnę w szczególniejszy sposób się w tym ćwiczyć, ponieważ jest to treść życia zakonnego.

Miłosierny Jezu, proszę Cię gorąco, daj światło rozumowi mojemu, abym mogła lepiej poznać Ciebie, który jesteś bytem nieskończonym, i abym mogła lepiej poznać siebie, która jestem nicością samą.

 

Św. Faustyna, O spowiedzi św.:

Ze spowiedzi świętej powinniśmy odnosić dwie korzyści:

  1. Do spowiedzi przychodzimy po uleczenie;
  2. Po wychowanie – dusza nasza potrzebuje ciągłego wychowania, jak małe dziecko

 

O Jezu mój, rozumiem głęboko te słowa i wiem z doświadczenia, że dusza o własnych siłach daleko nie zajdzie, wiele się natrudzi, nic dla chwały Bożej nie zrobi, błądzi ustawicznie, ponieważ umysł nasz jest ciemny i nie umie rozeznać własnej sprawy.

Na dwie rzeczy będę zwracać uwagę szczególną: pierwsze – wybierać będę do spowiedzi to, co mnie najwięcej upokarza, chociażby to był drobiazg, ale mnie to kosztuje i dlatego mówię;

Drugie – ćwiczyć się będę w skrusze; nie tylko przy spowiedzi, ale przy każdym rachunku sumienia wzbudzać w sobie żal doskonały, a szczególnie, kiedy się położę na spoczynek.

Jeszcze jedno słowo: dusza, która szczerze pragnie postępować w doskonałości, powinna się ściśle trzymać rad udzielanych przez kierownika duszy.

 

A co jak kierownik błądzi? - to jest moje pytanie.

 

Siostra Faustyna zmarła 5 października 1938 roku w klasztorze w Krakowie - Łagiewnikach mając zaledwie 33 lata – tak Demon ją wykończył!

A przed wstąpieniem do Zgromadzenia sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Warszawie musiała przez rok pracować jako pomoc domowa, by zarobić na skromny posag. A później resztę swojego życia ciężko pracowała za miskę strawy.

 

A to ci, święty interes robią u Matki Miłosierdzia!

Tyle świętości -  ile zależności!

 

 

Ucha, da, da – a to mi dopiero sekta!

Teraz mnie olśniło!

 

Religia jest oddzielona od nauki.

Ludzie oddzieleni od natury.

A pojedynczy człowiek oddzielony od Boga.

 

W ten sposób jest małej grupie/elicie światowej rządzić/manipulować resztą ludzi.